Miłość na zesłaniu
Jak ustalili biografowie Marszałka, jego pierwszą miłością
była poznana na zesłaniu w Kiereńsku Leonarda Lewandowska. Miał wtedy 21 lat i
odsiadywał wyrok za udział w zamachu na cara Aleksandra III. Zakochał się w
starszej o sześć lat Leonardzie i zamieszkał z nią. Gdy w 1890 r. Lewandowska
kończyła karę i szykowała się do powrotu do kraju, młodzi przysięgli sobie
dozgonną miłość i mieli się połączyć po zwolnieniu Ziuka. Ale przysięgi
przysięgami, a życie życiem. Piłsudski początkowo pisał do ukochanej
romantyczne listy, później jednak zauroczyły go inne kobiety (z jego listów
wiemy, że były to niejaka panna Gubarewa i Lidia Łojko) i prawdopodobnie z
którąś z nich zdradził Lewandowską. Pisał do niej coraz rzadziej, zaś po
powrocie z zesłania zakończył znajomość. Lewandowska nigdy nie wyszła za mąż, a
po kilku latach popełniła samobójstwo. Jak pisze Sławomir Koper w książce
„Życie prywatne elit Drugiej Rzeczypospolitej”, podobno targnęła się na życie,
gdy dowiedziała się o ślubie Piłsudskiego.
Po zwolnieniu Józef osiadł w Wilnie i zaangażował się w
działalność w Polskiej Partii Socjalistycznej. Poznał tam drugą kobietę życia –
Marię Juszkiewicz (z domu Koplewską). Juszkiewiczowa miała za sobą małżeństwo,
które zostało unieważnione. Wychowywała kilkuletnią córkę Wandę i działała
aktywnie w PPS. Była wyjątkowo piękną kobietą.
Józef i Maria zdecydowali się zalegalizować związek, co w
środowisku rewolucjonistów nie było częste. Maria należała do Kościoła
luterańskiego i w tym obrządku unieważniła pierwsze małżeństwo. Piłsudski
przeszedł na protestantyzm, co chyba nie było dla niego wielkim wyrzeczeniem,
bo całe życie miał dość swobodny stosunek do religii. W czerwcu 1899 r. para
wzięła ślub w zborze w Paproci Dolnej w Łomżyńskiem.
Maria Juszkiewiczowa Piłsudska
Życie Piłsudskich podporządkowane było działalności konspiracyjnej.
Ziuk w podziemiu drukował „Robotnika”, a gdy go aresztowano, symulował chorobę
psychiczną i zbiegł ze szpitala w Petersburgu. Małżonkowie spotkali się w
Galicji i osiedli w Krakowie. Tam rozkwitły talenty towarzyskie Marii, która
prowadziła dom otwarty i dała się poznać jako osoba inteligentna i gościnna.
Wtedy też zaczęły się zaznaczać różnice osobowości małżonków. Maria lubiła
spotkania i wizyty w kawiarniach, Józef coraz bardziej zamykał się w sobie, a
brak sukcesów w działalności politycznej wpędzał go w depresję.
Broń pod spódnicą
Przełom przyniósł wybuch rewolucji 1905 r. Piłsudski
utworzył PPS Frakcję Rewolucyjną, która rozpoczęła zbrojną walkę z rosyjskim
zaborcą. W 1906 r. poznał młodszą o 15 lat działaczkę Aleksandrę Szczerbińską.
Była ona ofiarną rewolucjonistką, zajmującą się transportem i ukrywaniem broni
i materiałów wybuchowych. Pod spódnicą i bluzkami przewoziła nieraz po kilkaset
sztuk naboi, ale też rewolwery i wybuchowy ekrazyt. Konspiracyjna robota
zbliżyła Aleksandrę i Józefa i z czasem spowodowała, że zaangażowali się
uczuciowo. Podczas jednego w pobytów w Kijowie (planowano tam włamanie do
banku), Ziuk wyznał dziewczynie miłość.
Tak narodził się małżeński trójkąt – Piłsudski zostawił
Marię, a związał się z Aleksandrą i z nią planował życie. Maria źle przyjęła
zdradę męża, nie chciała słyszeć o rozwodzie, poważnie zapadła też na zdrowiu.
Komendant od czasu do czasu bywał u niej, wyjeżdżał z nią na wieś, a
jednocześnie Aleksandra pozostawała jego najbliższą współpracowniczką. Rzadziej
widywali się po wybuchu wojny. Spotkali się dopiero w 1916 r. w Warszawie. Gdy
Komendant siedział w niemieckim więzieniu w Magdeburgu, Aleksandra 7 lutego
1918 r. urodziła córkę. Nadano jej imię Wanda, takie samo, jakie nosiła zmarła w
1908 r. pasierbica Piłsudskiego, córka Marii z pierwszego małżeństwa, do której
Józef był bardzo przywiązany.
Józef i Aleksandra spotkali się 10 listopada 1918 r. po
powrocie Komendanta do Warszawy. By uniknąć plotek, mieszkali osobno. Sprawa
trójkąta była jednak zbyt oczywista. Piłsudskiego atakowała niechętna mu prasa
prawicowa, tropiąca niemoralne postępki przeciwników politycznych. Rozwiązanie
przyniósł los – Maria Piłsudska zmarła 17 sierpnia 1921 r. Pochowano ją w
Wilnie, a Piłsudski nie pojawił się na pogrzebie.
Dwa miesiące później Marszałek wziął ślub z Aleksandrą Szczerbińską. Cicha uroczystość odbyła się w Belwederze. Wcześniej, 28 lutego 1920 r., Piłsudskim urodziła się druga córka – Jadwiga. Wycofanie się Marszałka z aktywnego życia politycznego w 1922 r. przyniosło rodzinie spokojne życie w dworku Milusin w Sulejówku. Marszałek czytywał tam prasę, pisał książki, układał pasjanse i cieszył się rodziną. Jako że dochody oddawał na cele publiczne, żyli bardzo skromnie. Sytuacja uległa zmianie po przewrocie majowym, gdy stał się de facto najważniejszą osobą w państwie. Wcześniej w jego życiu pojawiła się kolejna kobieta.
W Druskiennikach
W 1924 r. Piłsudski z rodziną udał się na wypoczynek do
Druskiennik. Poznał tam młodszą o 30 lat lekarkę Eugenię Lewicką. Inteligentna
i urodziwa pani doktor zrobiła na nim wrażenie. Marszałek coraz częściej zaczął
jeździć do Druskiennik, już bez rodziny, i coraz więcej czasu spędzał z
Eugenią. Pod jej wpływem w 1927 r. utworzył Urząd Wychowania Fizycznego i
Przysposobienia Wojskowego, a w jego radzie znalazła się młoda pani doktor.
Romans trwał sześć lat. Aleksandra zdawała sobie z niego sprawę i mocno go
przeżywała. Spotkało ją to, co sama zgotowała poprzedniczce. W 1930 r.
Marszałek udał się na dłuższy wypoczynek na Maderę. Towarzyszyła mu oczywiście
dr Lewicka. Nie wiemy, co się stało, ale po powrocie romans został zakończony,
a cztery miesiące później Eugenię znaleziono nieprzytomną po zatruciu. Zmarła w
szpitalu. Na pogrzeb przybyli urzędnicy państwowi, w tym premier i Marszałek.
Lewicka uchodziła za ostatnią miłość Piłsudskiego. Tymczasem w 1995 r. ujawniono na aukcji listy podpisane „J. Piłsudski” i kierowane do niejakiej Jadwigi Burhardt, eleganckiej wdowy. Z korespondencji wynika wyraźnie, że Piłsudskiego i Burhardt coś łączyło i że spotykali się potajemnie. Jadwiga zmarła w 1965 r. i nigdy nie wspominała o romansie z Marszałkiem. Biografowie zastanawiają się, czy pod podpisem „J. Piłsudski” nie krył się aby brat Marszałka, Jan.
ŻYCIE PRYWATNE JÓZEFA
PIŁSUDSKIEGO
ANNA STASZEWSKA
WPROWADZENIE
Życie Marszałka Piłsudskiego było opisywane już wiele razy.
Na ogół jednak autorzy skupiali się na jego działalności politycznej i tylko
marginalnie wspominali o życiu prywatnym. W tej pracy celem moim będzie
pokazanie przede wszystkim prywatnego życia Józefa Piłsudskiego. Jakimi ludźmi
się otaczał, co lubił robić, jak odpoczywał, jakim był człowiekiem.
Zacznę od krótkiego przedstawienia jego dzieciństwa,
następnie przejdę do lat szkolnych i pierwszych prób konspiracji. Szerzej
omówię okres zesłania i wejście Ziuka w dorosłe życie. Kolejny rozdział będzie
poświęcony kobietom, które były dla niego ważne. Czasami wpływały na jego
decyzje, ale częściej to on zupełnie zmieniał, a czasami niszczył ich życie. W
ostatnim rozdziale omówię zainteresowania i przyzwyczajenia Marszałka. Niektóre
z nich wszak hołubił przez całe życie.
Zdaję sobie sprawę z tego, że nie wyczerpię tematu i nie
jest to moim celem. Chcę jedynie spojrzeć, na tę tak ważną dla nas Polaków
postać, z innej strony. Nie zamierzam
szukać tanich sensacji ani udowadniać, że Piłsudski nie jest wart swej legendy.
Chcę pokazać, że był niezwykłym człowiekiem, który nie był pozbawiony ludzkich
słabości. A mimo nich, bo trudno powiedzieć, że dzięki nim, dokonał rzeczy niezwykłej
poprowadził Polaków ku niepodległości i wprowadził Polskę w dwudziesty wiek.
Różne mogą być oceny zarówno samego Józefa Piłsudskiego jak i motywów jego działania oraz ich skutków.
Różne zresztą były momenty w jego długiej karierze politycznej. Jedno jednak
trzeba przyznać, stał się symbolem walki o wolną Polskę i na trwałe znalazł
miejsce w naszej narodowej historii.
DZIECIŃSTWO
5 grudnia 1867 r. w Zułowie na Litwie urodził się Józef
Klemens Piłsudski. Był czwartym dzieckiem, a drugim synem, Józefa Wincentego
Piotra Piłsudskiego i jego żony Marii z Billewiczów.
Początki rodów Piłsudskich i Billewiczów są odległe, były
one bardzo zasłużone dla historii Litwy i Żmudzi. Rodziny te nie należały do
najbogatszych, ale ich zamożność pozwalała na dostatnie i beztroskie życie.
Tak też upłynęło dzieciństwo Józefa Piłsudskiego, zwanego zdrobniale Ziukiem (miał on liczne rodzeństwo: cztery siostry i pięciu braci, najmłodsze bliźnięta zmarły w niemowlęctwie) Dwór w Zułowie otoczony był pięknym parkiem, przez który płynęła rzeczka. Dziećmi zajmowały się bony i guwernantka oraz liczna służba. Dom prowadzono z rozmachem a reforma uwłaszczeniowa i represje popowstaniowe nie odbiły się na nim ujemnie. Stan ten mógłby trwać długo gdyby nie działalność gospodarcza głowy rodziny. Józef Wincenty rzucił się w wir inwestycji i ulepszeń, próbował produkować drożdże i terpentynę, rozbudował gorzelnię i młyn. Niczego jednak nie ukończył, a jego inwestycje były oparte raczej na pobożnych życzeniach niż na faktycznym rozeznaniu rynku. Po kilku latach takiego gospodarowania i po pożarze w 1874 roku, który strawił wszystkie zabudowania, okazało się, że majątek jest tak zadłużony, że nie ma pieniędzy na jego odbudowę. Cała rodzina przeniosła się zatem do Wilna.
Wszystkie dzieci państwa Piłsudskich były wychowywane w duchu patriotyzmu i poszanowania tradycji narodowych. Wszak jeden z protoplastów rodu sygnował swym podpisem Unię Horodelską, a Józef Piłsudski – ojciec był komisarzem na powiat kowieński w czasie powstania styczniowego. W tych okolicznościach zderzenie wychowania domowego z systemem, który obowiązywał w rosyjskiej szkole musiał prowadzić do konfliktu. Sam Piłsudski wspominał po latach ten okres swego życia jako pewnego rodzaju katorgę.
Nie ma zbyt wiele źródeł dotyczących lat szkolnych
przyszłego marszałka, ale wiemy, że trzy razy został ukarany aresztem szkolnym
za raczej drobne wykroczenia. W dokumentach szkolnych znalazły się
stwierdzenia, że był uczniem dość zdolnym, ale lekkomyślnym, który niezbyt
przykładał się do nauki i często opuszczał lekcje. Niedostatecznie dobrze
władał, w mowie i piśmie, językiem rosyjskim, bo czytał zbyt dużo polskich
książek. To ostatnie stwierdzenie nie jest oczywiście, z naszego punktu
widzenia, zarzutem.
Szczególnym ciosem dla Piłsudskiego, była śmierć matki Marii
Piłsudskiej we wrześniu 1884 r. Ta schorowana kobieta potrafiła, w coraz
trudniejszych warunkach materialnych, wychować sporą gromadkę dzieci, zadbać o
podstawowe rzeczy i stworzyć dom pełen ciepła i miłości. 5) Nic dziwnego, że
Marszałek kochał ja bardzo i często wspominał.
W rok po śmierci matki zdał maturę i złożył papiery na wydział medyczny uniwersytetu w Charkowie. Prawdopodobnie motywy tej decyzji były bardzo prozaiczne, Charków był tańszy niż Petersburg, a sytuacja materialna rodziny ciągle się pogarszała.
Jesienią 1885 r. znalazł się w Charkowie i tam zetknął się z
konspiracją studencką pozostającą pod wpływem „ Narodnoj Woli”. Wiemy, że był
niemile zaskoczony przewagą Rosjan w kole. Wychowany w duchu patriotyzmu
narodowego nie różnicował Rosjan, byli po prostu zaborcami.
Podjęto trzy próby zamachu w marcu 1887 r. W czasie trzeciej
i zupełnie przypadkowo, spiskowców aresztowała policja. Gdy okazało się kto
wpadł im w ręce aresztowania zatoczyły szerszy krąg i 22 marca 1887 r. wpadł
Józef Piłsudski, który 2 kwietnia został odstawiony do Petersburga do twierdzy
Pietropawłowskiej. Już w maju, w trybie administracyjnym, został skazany na
pięć lat zesłania we wschodniej Syberii.
Dziewiętnastoletni chłopiec bardzo to przeżył. Zawalił mu
się świat. Przypadkowo został wciągnięty w wir spraw, które go porwały i
uniosły daleko od domu. Nie mógł się przystosować do nowych warunków, trudów
podróży, prymitywnych cel na etapach i coraz surowszej pogody.
Po czterech miesiącach znalazł się w więzieniu w Irkucku,
gdzie czekał na zamarznięcie Leny, aby móc dostać się do Kirieńska, miejsca
swego zesłania. W Irkucku uczestniczył w buncie więziennym, za który otrzymał
sześć miesięcy więzienia.
W grudniu 1887 r. wyruszył do Kirieńska i znalazł się tam w
przeddzień Wigilii. Było to niewielkie miasteczko, prawie wieś z typową
syberyjską, drewnianą zabudową. Żyła tam dość liczna kolonia polskich
zesłańców. Piłsudski zaprzyjaźnił się ze Stanisławem Landy i w jego domu poznał
pierwszą kobietę swego życia Leonardę Lewandowską.
KOBIETY W ŻYCIU
MARSZAŁKA
Wielu historyków
zajmujących się postacią marszałka Józefa Piłsudskiego podkreśla, że życie prywatne
zawsze podporządkowywał swojej pracy i że nigdy nie wpływało ono na decyzje,
które podejmował. Jednak trudno uwierzyć, żeby, nawet tak niezwykły mężczyzna,
nigdy nie zapominał o swoich ambicjach i nie choćby podświadomie, nie
pokierował swoim życiem tak, aby spędzić dłuższy czas w ramionach kochanych
kobiet.
Było pięć pań, które odegrały mniejszą lub większą rolę w
życiu Piłsudskiego. Dwie z nich były jego żonami. Tak się składało, że każdą z
nich porzucił, aby trafić w ramiona kolejnej, młodszej i bardziej fascynującej.
Pierwszą ukochaną była Leonarda Lewandowska, drugą – Maria Juszkiewicz, kolejną
– Aleksandra Szczerbińska. Maria i Aleksandra miały szczęścia zostać jego
żonami. Eugenia Lewicka i Jadwiga Burhardt były tylko przyjaciółkami. Moim
zdaniem ciężko było kobietom związanym z Piłsudskim. Najpierw był konspiratorem
i pędził niebezpieczne i nieustabilizowane życie. Później został wielkim
przywódcą, politykiem, symbolem patriotyzmu i odwagi. Wszyscy z jego otoczenia
pozostawali w jego cieniu, kobiety szczególnie.
Pierwsza swoją miłość Leonardę Lewandowską poznał Piłsudski
na zesłaniu. Było to prawdopodobnie w kwietniu 1889 roku. Przebywał on wtedy w
Kirieńsku i przyjaźnił się ze Stanisławem Landym. Leonarda była młodszą siostrą
Felicji Landowej. Pochodziła z polskiej szlachty mieszkającej na Ukrainie. Jej
rodzina pieczołowicie przechowywała polskie tradycje narodowe, jednak oddalenie
od rdzennych ziem polskich i niepolskie otoczenie sprawiło, że Lewandowscy nie
mówili po polsku. Jednak poczucie przynależności narodowej było na tyle silne,
że Leonarda, zwana Leosią, odbywała na Syberii karę za działalność antycarską.
Od pierwszego spotkania Ziuk i Leosia przypadli sobie do
gustu i lubili przebywać ze sobą. Leonarda i dom Landych rekompensowały
zapewne w jakiejś mierze Połsudskiemu
brak rodzinnego ciepła. Łagodziły poczucie wyobcowania. Z listów jakie do
siebie pisali wyraźnie widać, że Piłsudski myślał o tym związku poważnie. Nie
przeszkadzała mu różnica wieku (Leonarda była o sześć lat starsza ). Martwił
się jedynie zbliżającym się rozstaniem, ponieważ w 1890 roku kończył się dla
Leosi okres przymusowego osiedlenia na Syberii.
Jak wyglądała sielanka dwojga zesłańców możemy tylko
wnioskować z listów Piłsudskiego. Żyło im się ciężko, nie tylko z powodu
surowego klimatu, ale i dotkliwej biedy. Ziuk nie miał obowiązku pracy, a więc
był prawie wolny. Ze względu na oddalenie i srogie zimy ucieczka z zesłania
była prawie niemożliwa. Niestety władze cofnęły mu dziesięciorublowy zasiłek
miesięczny, który dostawali zesłańcy, ponieważ uznały, że ma zamożnego ojca.
Nie było to prawdą i Ziuk podjął pracę jako pisarz kancelaryjny. Poza tym mógł
robić co chciał. Włóczył się po tajdze, pływał na tratwach po Lenie, chodził na
polowania. Zimą, która trwała osiem
miesięcy kwitło życie towarzyskie i zbliżenie Leosi i Ziuka było całkiem
naturalne. Początkowo ukrywali swoje uczucia, ale wkrótce Leosia wyprowadziła
się od Landych zamieszkała z Piłsudskim. Takie nieformalne związki były dosyć
częste wśród zesłańców i nikogo nie gorszyły. Leosia przejęła obowiązki
związane z życiem codziennym. Zajmowała się praniem, gotowaniem i sprzątaniem,
które to czynności napawały Piłsudskiego wstrętem. Już po jej wyjeździe skarżył
się wiele razy w listach, że nie radzi sobie z najprostszymi czynnościami.
Sielanka w Kirieńsku trwała do wiosny 1890 roku, wtedy to skończył się dla Leonardy okres zesłania i wraz z Landymi wyjechał do Irkucka. Piłsudski natomiast uzyskał pozwolenie na przeniesienie się do Tunki, małej osady buriackiej oddalonej dwieście kilometrów od Irkucka (jak na warunki syberyjskie nie było to daleko). Musiał niestety mieć zgodę na wyjazdy do Irkucka, dlatego Leosia część czasu spędzała w Tunce. Była wszak wolną osobą i mogła swobodnie się przemieszczać. Nareszcie, na miesiąc przed wyjazdem Leonardy na Ukrainę, Piłsudski mógł zamieszkać razem z nią w Irkucku. Niestety, 29 lipca 1890 r. ukochana wyjechała do domu. Ziuk żegnał ją na dworcu i obiecywał, że połączą się gdy skończy się jego zesłanie.
Dla zakochanych rozpoczął się okres ożywionej
korespondencji. Niestety list w jedną stronę szedł sześć tygodni, zatem na
odpowiedź trzeba było czekać prawie trzy miesiące. Tym nie mniej Piłsudski wysyłał listy prawie
co tydzień i opisywał w nich swoje zajęcia, zwierzał się z kłopotów i marzeń.
Główną jego bolączką był brak pieniędzy, nie wypłacano mu zasiłku i żył z
korepetycji udzielanych dzieciom doktora Michalewicza. Aby zaoszczędzić sobie
trudów związanych z prowadzeniem domu, a szczególnie gotowaniem, prowadził
gospodarstwo wspólnie z innym zesłańcem Mancewiczem, dzięki temu musiał gotować
raz na sześć dni. O czym z wyraźnym zadowoleniem, pisał do Leosi. W ogóle w
Tunce żyło mu się dobrze. Był pożądanym towarzyszem zabaw, miał dużo znajomych
i wiele czasu spędzał na pospolitym „ nic nie robieniu”. Często miał z tego
powodu wyrzuty sumienia i w listach obiecywał Leosi oraz sobie, że weźmie się
za czytanie książek, samokształcenie i porządne prowadzenie gospodarstwa, ale
na ogół były to obietnice nigdy nie zrealizowane. Ponieważ był bardzo lubiany w
jego otoczeniu pojawiły się także młode kobiety. Szczególnie często opisywał
Leosi Guboriewą i Lidię Łojko. Podkreślał, że szczególnie przez Lidię jest mile
widziany i że wręcz podkochuje się ona w nim. Być może nie zdawał sobie sprawy
z tego, że swoimi wynurzeniami sprawia Leonardzie przykrość. Musiała ona czuć
się trochę niepewnie oddalona tak bardzo od ukochanego, ale nie traciła
nadziei, że ich związek przetrwa wszelkie burze. Niestety w sierpniu 1891 r.
otrzymała list, w którym Piłsudski donosił, że zrobił coś takiego, że już nie
jest jej godzien. Leonarda domagała się wyjaśnień i już w październiku
otrzymała odpowiedź, która była mętna i wykrętna, ale Ziuk przyznawał się, że
zbliżył się do innej kobiety, ale że już z nią nie jest. Prosił także o
wybaczenie i krótką depeszę „ Pisz”
jeżeli je otrzyma lub „ Nie pisz”, jeżeli nie. Leonarda odpisała „ Pisz”.
Dalsza korespondencja już nie była tak ożywiona. Listy były
chłodne i obojętne. Ponad to władze carskie nałożyły na nie cenzurę pocztową i
Piłsudski już się do nich nie palił. Korespondencja urwała się nagle już nigdy nie została nawiązana.
Po powrocie z zesłania, które nastąpiło latem 1892 roku, nie
pojechał do Leosi na Ukrainę. Wysłał do niej list z Ciechocinka zaczynający się
od słów: „ Szanowna Panno Leonardo...”. Był to ich ostatni kontakt.
Prawdopodobnie w 1901 r. Leosia popełniła samobójstwo.
Niektórzy badacze twierdzą, że na wieść o małżeństwie Piłsudskiego.
1 lipca 1892 r. Piłsudski zjawił się w Wilnie po pięciu
latach zesłania. Trudy syberyjskiego bytowania, wyprawy łowieckie, wyrąb tajgi
i inne przeżycia sprawiły, że nie został rozpoznany nawet przez ukochaną
siostrę Zulę. „ Wysoki mężczyzna z dość dużą brodą bez dwóch zębów na przedzie
[stracił je w czasie buntu w więzieniu w Irkucku; przyp.aut.], z twarzą koloru
nie bardzo czystej miedzi”. Rodzina go nie rozpoznała, nie był jej też zbyt
potrzebny. Nie mógł liczyć na to, że będzie mógł żyć z rodzinnego majątku i
sądzono, że podejmie studia. Równocześnie jednak nawiązał kontakt z grupą
wileńskich socjalistów. Zetknął się również ze Stanisławem Mendelsonem,
wysłannikiem Związku Zagranicznego Socjalistów Polskich. To chyba był moment, w
którym Piłsudski związał się z rodzącą się Polską Partią Socjalistyczną.
Oczywiście nie był to proces natychmiastowy. Jak twierdzi Włodzimierz Suleja
Piłsudskiemu zabrało kilka miesięcy zorientowanie się w polskim środowisku
socjalistycznym i dopiero spotkanie z Mendelsonem uświadomiło mu, który nurt tego
obozu jest mu najbliższy. Od lutego 1893
r. należał do Sekcji Litewskiej PPS. Rozpoczął się dla niego bardzo intensywny
okres w życiu. Wiele podróżował, stykał się z innymi działaczami, pisał
artykuły, redagował „ Robotnika”. Aż trudno uwierzyć, że to ten sam człowiek,
który w listach do Leosi skarżył się na własne lenistwo, niemożność robienia
niczego pożytecznego i braku chęci do działania. Teraz był wulkanem energii.
Szybko znalazł się wśród grona czołowych działaczy skupionych w środowisku
wileńskim.
Nie bez powodu poświęcam tyle miejsca opisowi działalności
Piłsudskiego w latach dziewięćdziesiątych. To dzięki niej poznał swoją przyszłą
żonę. Gdyby rozpoczął studia lub osiadł na Żmudzi nigdy nie spotkałby Marii z
Koplewskich Juszkiewiczowej.
W tym czasie Piłsudski miał prawie trzydzieści lat i był
niewątpliwie przystojnym mężczyzną. Tak opisał go Józef Dąbrowski działacz PPS:
„ Towarzysz Wiktor, dla bliższych znajomych – Ziuk, a dla najbliższych,
zwłaszcza dla towarzyszek – oczywiście zaocznie – Ziuczek, był wtedy
trzydziestoletnim bardzo przystojnym i zawsze starannie ubranym mężczyzną.
Wzrost – więcej niż średni, sylwetka lekko pochylona, gęsta, ciemna, ostrzyżona
średnio na jeża i odporna wszelkim usiłowaniom grzebieniowym czupryna, twarz
okolona gęstą, w różny sposób, przeważnie jednak na tępy szpic przyciętą brodą,
duży nastroszony wąs, wysunięte w przód i wciąż jakby dmuchające wargi – to
jego ówczesny portret. Przy pierwszym spotkaniu Wiktor sprawiał niezwykle
sympatyczne wrażenie (...) Mówił Wiktor apodyktycznie z wielką pewnością siebie
i swego zdania (...) Styl miał ładny i często wytworny; w prywatnych zaś
pogawędkach jego serdeczny śmiech, jakim co chwila wybuchał, dowcipy, specjalny
ich, gęsto przetykany rosyjskimi charakterystycznymi wyrażeniami język, a przy
tym proste ujmowanie każdej sprawy, usposabiały doń bardzo mile.”
Jego przyszła żona Maria Juszkiewiczowa była bardzo znana w
środowisku postępowej inteligencji wileńskiej. Jej dom był miejscem spotkań,
rozmów i dyskusji, ale w sprawy partyjne nie była wciągnięta. Nazywano ja
Piękną Panią. Piłsudski obracał się w tym samym środowisku, zatem bywał w jej
domu. Miał także rywala, Romana Dmowskiego, który w latach 1893 – 1895
przebywał w Mitawie i często odwiedzał Wilno. Niektórzy badacze twierdzą, że
późniejsza niechęć Piłsudskiego i Dmowskiego była właśnie spowodowana
młodzieńczą rywalizacją o piękną kobietę.
Marię widywano i z Piłsudskim i z Dmowskim. Piłsudski był
chętnie witany przez jej rodziców i małą córeczkę Wandę. Trzeba nadmienić, że
Maria była rozwódką. Gdy miał szesnaście lat wyjechała na studia do
Petersburga. Tam poznała inżyniera Marian Juszkiewicza, był przystojny i
bogaty. Pobrali się gdy Maria miała siedemnaście lat. Małżeństwo od początku
nie układało się i mimo narodzin córki, szybko się rozpadło. Maria uzyskała
rozwód i przeniosła się do Warszawy. Ponieważ była kilka razy aresztowana,
dostała nakaz powrotu do miejsca urodzenia, czyli do Wilna. Tam poznała
Piłsudskiego.
Zastanawia fakt dlaczego Piłsudski zdecydował się na ślub w
zaborze rosyjskim. Konieczność trzykrotnych zapowiedzi, a także spisanie aktu
pod prawdziwymi nazwiskami, nie było zbyt bezpieczne dla ukrywającego się
konspiratora. Praktyczniej byłoby wyjechać do Galicji, jednak wybrano kościół w
Paproci Dużej.
Istnieją także spory historyków dotyczące późniejszego
wyznania Marszałka. Zgodnie z relacją Aleksandry Piłsudskiej, Marszałek
powrócił na łono kościoła katolickiego w okresie walk Legionów na Wołyniu.
Odpowiednią notatkę sporządził ksiądz Ciepichałło sprawa miała jednak pozostać
w tajemnicy. Podobno akt ten został formalnie powtórzony już w latach
dwudziestych, ponieważ pierwszy dokument zaginął. Potwierdził to ksiądz
Korniłowicz, który udzielał Piłsudskiemu ostatniego namaszczenia. Tak twierdzi
prof. Andrzej Garlicki, ale istnieją także głosy, że Marszałek pozostał
protestantem do końca życia.
Wróćmy jednak do, świeżo poślubionych, małżonków
Piłsudskich. Zamiast miesiąca miodowego musieli się zająć redagowaniem „
Robotnika”. Nie mogli zostać w Wilnie, gdzie Maria była bardzo znana,
Piłsudskiego poszukiwała policja. Również w Warszawie łatwo było o
dekonspirację. Wybrali Łódź. Nie mieli tam znajomych, istniała dobra
komunikacja z Warszawą , a miasto było wystarczająco duże, aby zgubić się w
tłumie.
W Łodzi pod nazwiskiem Dąbrowskich wynajęli mieszkanie na
ulicy Wschodniej. W jednym z pokojów zainstalowali drukarnię. Pokój ten,
oficjalnie był gabinetem pana domu, który uchodził za prawnika. Przyjęli nawet
służącą, co było doskonałym kamuflażem przed sąsiadami, ale zmuszało do
ciągłego czuwania nad jej pracą.
Przez pół roku nic szczególnego się nie działo. Władze
carskie nie mogły wpaść na trop redakcji „ Robotnika”. Jednak w styczniu 1900
r. rozpoczęły się masowe aresztowania. Jak to zwykle bywa wpadka redakcji była
zupełnie przypadkowa. Szpicle śledzili Aleksandra Malinowskiego, który
przynosił do mieszkania Piłsudskich papier. W nocy z 21 na 22 lutego do
drukarni wkroczyła policja i aresztowała Marię i Józefa. Po wstępnym
przesłuchaniu w Łodzi, 17 kwietnia 1900 r. Piłsudskiego przeniesiono do X
Pawilonu warszawskiej Cytadeli.
Maria opuściła Cytadelę w styczniu 1901 r. Potraktowano ją
jako „ ofiarę miłości”, ponieważ według prawa rosyjskiego żona nie ponosiła
odpowiedzialności za czyny męża. Udała się do Wilna.
Piłsudski chciał uciekać z więzienia, ale z Cytadeli była to
niemożliwe, ponieważ była silnie strzeżona. Postanowiono, że trzeba uzyskać
przeniesienie go poza obręb twierdzy. Uradzono, że będzie symulował obłęd.
Polegał on na alergicznym traktowaniu wszystkich, którzy noszą mundury i nie
przyjmował niczego z ich rąk, także jedzenia. Przymusowa głodówka spowodowała,
że podupadł na zdrowiu i znowu pojawiło się niebezpieczeństwo gruźlicy.
Oczywiście wezwany psychiatra zorientował się, że Piłsudski symuluje, ale
został przez niego oczarowany w trakcie rozmowy ... o Syberii. Wystawił opinię, na mocy której Piłsudski został
przeniesiony do szpitala psychiatrycznego Mikołaja Cudotwórcy w Petersburgu.
Dni tam spędzone były, dla niego, bardzo trudne. Dopiero po
pewnym czasie członkom petersburskiej PPS udało się nawiązać z nim kontakt i
pojawiła się możliwość ucieczki. Opracowano kilka wariantów, ale wreszcie
zdecydowano się skorzystać z pomocy młodego doktora Władysława Mazurkiewicza,
który, dzięki wysokiej protekcji, właśnie tam dostał pracę. W nocy z 14 na 15
maja 1901 roku, pod pretekstem „ zbadania szczególnie ciekawego przypadku”, wyprowadził
Piłsudskiego ze szpitala. Przekazał go Sulkiewiczowi, który wywiózł Ziuka do
Tallina. Po wielu perypetiach dotarł wreszcie Piłsudski do majątku Czysto Łuża
na Polesiu i tam czekał na Marię. Po miesiącu zostali przerzuceni do Galicji.
Podupadłe zdrowie Ziuka trzeba było ratować i Maria
postanowiła, że wyjadą do Szwajcarii. Ostatecznie jednak spędzili jakiś czas w
Zakopanem i w październiku przenieśli się do Krakowa. Pierwsze ich mieszkanie
było na Topolowej, następne na Szlaku, gdzie Maria mieszkała do końca życia.
Maria zaczęła prowadzić dom otwarty. Można było spotkać tam Żeromskiego, Jodkę,
Witkiewicza, Kazimierę Iłłakowiczównę i jej siostrę.
Piłsudski nadal miał problemy ze zdrowiem i Maria starała
się opiekować nim i zapewnić mu jak najwięcej wypoczynku. Z jej inicjatywy,
całą rodziną, spędzili lato 1903 r. w Rytrze. Maria czuwała nad nim
nieustannie. Wszędzie mu towarzyszyła, drżała o jego zdrowie i podtrzymywała na
duchu. Wiedziała, że łatwo wpadał w przygnębienie i apatię. Piłsudski także nie
lubił opuszczać żony, jeżeli gdzieś wyjeżdżał starał się wrócić jak
najszybciej.
Przykładnym, małżeństwem byli Piłsudcy gdzieś do 1906 roku.
W tym właśnie roku Ziuk poznał Aleksandrę Szczerbińską. Ponad to na ich
małżeństwie zaważyła śmierć Wandy, pasierbicy Piłsudskiego, która zmarła w
sierpniu 1908 r. Maria pogrążyła się w rozpaczy, tym bardziej, że innych dzieci
nie miała. Lato 1909 r. spędzili jeszcze razem w Abbazji nad Adriatykiem, nawet
zwiedzili Wenecję, ale ich związek już się rozpadał. Maria wiedziała o
istnieniu Aleksandry.
Aby wyjaśnić w jaki sposób w życiu Józefa Piłsudskiego
pojawiła się Aleksandra Szczerbińska, trzeba zająć się przez chwilę jego
działalnością polityczną.
Piłsudski wiedział, że prędzej czy później naród polski
stanie przed koniecznością walki zbrojnej. Analizował przebieg powstania
styczniowego i doszedł do wniosku, że entuzjazm i dobre chęci to za mało.
Polsce potrzebne były wyszkolone oddziały wojskowe. W PPS pomysł ten nie miał
wielu zwolenników i Piłsudski doprowadził do powstania PPS – Frakcji
Rewolucyjnej, której integralną częścią była Organizacja Bojowa. Zajmowała się
ona gromadzeniem broni i materiałów wybuchowych, planowaniem i przeprowadzaniem
akcji bojowych. Podstawową bolączką partii, która często paraliżowała jej
działania, był brak pieniędzy. Dlatego Piłsudski zaczął planować napad na filię
Banku Państwa we Lwowie, tam właśnie poznał Aleksandrę Szczerbińską, pseudonim
„ Ola”. Tam też jesienią 1907 r. wyznał jej miłość. Ostatecznie akcja we Lwowie
nie doszła do skutku. Ustalono, że bojowcy napadną na pociąg pocztowy na Litwie
w Bezdanach. Akcja była bardzo niebezpieczna, dlatego Piłsudski nie śpieszył
się do niej. Nie bez znaczenia było i to, że przebywał w Wilnie z Aleksandrą.
Dla zakochanych nastał trudny okres. Piłsudski był żonaty,
Maria chorowała. Miłość to towarzyszki Oli musiała pozostać w ukryciu. Nie był
to dobry start. Aleksandra była o piętnaście lat młodsza od Piłsudskiego i
mogła inaczej pokierować swoim życiem, jednak zafascynował ją do tego stopnia,
że zniosła wiele upokorzeń aby być z Ziukiem.
Właściwie do 1917 roku związek Szczerbińskiej i Pilsudskiego
trwał w stanie zawieszenia. Maria konsekwentnie nie zgadzała się na rozwód.
Usunęła się w cień. Nie opuszczała Krakowa i nie starała się zająć miejsca przy
boku Piłsudskiego, ale także Aleksandra nie mogła tego zrobić oficjalnie. Praca
konspiracyjna rzucała ich w różne miejsca. Polityczne znaczenie działań
Piłsudskiego wzrastało, ale nie zawsze przebywali w tym samym miejscu o tym
samym czasie. Wreszcie w 1917 roku, kiedy Piłsudski wszedł w skład Tymczasowej
Rady Stanu i zamieszkał w Warszawie, jego związek z Aleksandrą zyskał nową
jakość. Aleksandra mieszkała tam od 1916 r., kiedy to wyszła, po rocznym
pobycie, z niemieckiego obozu jenieckiego.
Wszystko zaczęło się wreszcie układać w ich życiu osobistym
gdy, w wyniku kryzysu przysięgowego, Piłsudski został internowany. W momencie
aresztowania Piłsudskiego, Aleksandra
była w ciąży, nie była już młodą dziewczyną i poród w takich okolicznościach,
przy ówczesnym stanie medycyny mógł skończyć się tragicznie. Żyło jej się
bardzo ciężko, na pomoc Ziuka nie mogła oczywiście liczyć. Pracowała w biurze
suszarni jarzyn, wojenna aprowizacja była fatalna i dręczyło ją wiele innych
kłopotów np. te związane z korespondencją. Listy do i z Magdeburga często nie
dochodziły. Telegram o narodzinach córki Wandy został zatajony przed Piłsudskim
na kilka tygodni.
7 lutego 1918 r. Aleksandra urodziła Wandę. Ze względu na swoją trudną sytuację nie mogła poświęcić się całkowicie wychowaniu maleństwa, gdyż musiała pracować. Sama tak później o tym pisała: „ O tym, żebym mogła zaprzestać pracy, trudno było marzyć; odżywianie było nędzne: zupa, kasza i strasznie nędzny chleb, który nawet trudno było przełknąć. Jadałam w stołówkach, gdyż brak opału wykluczał gotowanie w domu. Masła czy jakiegokolwiek innego tłuszczu nie było na lekarstwo. Mąki w sklepach nie było również.” Po dziewięciu dniach od porodu wróciła do pracy.
Piłsudski łaknął wszystkich informacji o córce. Prosił
Aleksandrę w listach, aby podawała mu wszystkie szczegóły dotyczące dziecka i
jego rozwoju. Cieszył się bardzo, kiedy dostał fotografię Wandy. Chyba prawdą
jest, że im starsi rodzice, tym większa miłość do dzieci. Piłsudski przekroczył
już pięćdziesiątkę gdy urodziła się Wanda, a był o dwa lata starszy, gdy
przyszła na świat Jagoda i rzeczywiście jego stosunek do córek świetnie
ilustruje ten przykład. Jak pisze A. Garlicki ten oschły, zamknięty w sobie i
coraz bardziej brutalny człowiek w stosunku do córek był kochającym i uroczym
ojcem.
Lat 1918 – 1922 były bardzo trudne dla Piłsudskiego i jego
rodziny. Stał się osobą publiczną. Nawet pierwsze spotkanie z Aleksandrą i
Wandą miało charakter manifestacji. Kiedy 10 listopada udał się na Pragę, aby
zobaczyć dziecko, tłumy wiwatowały na jego cześć na ulicach. Udało mu się
zamieszkać z Olą i córkami ( Jagoda
urodziła się w 1920 r. ) na Pięknej, ale tak naprawdę miał mało czasu aby
zajmować się rodziną. Był głową państwa, zajmował się poważnym sprawami
międzynarodowymi, a przede wszystkim stał się symbolem nowej, odrodzonej
Polski. W tych warunkach, oczywiście, nie mogło być mowy o spokojnym życiu
rodzinnym.
Wiele w życiu Piłsudskiego zmieniło się po śmierci Marii
Piłsudskiej ( co nastąpiło z 16 na 17 sierpnia 1921 r. ) W dwa miesiące później
ożenił się z Aleksandrą. 25 października kapelan Tokarzewski udzielił im ślubu.
Świadkami byli Bolesław Wieniawa-Długoszowski i płk. Piestrzyński. Aleksandra
wprowadziła się do Belwederu i zaczęła pokazywać się przy boku męża przy okazji
różnych uroczystości państwowych.
Niektórzy mieli za złe Piłsudskiemu, że tak pośpieszył się
ze ślubem i że osobiście nie pojechał na pogrzeb Marii, ale wysłał tam brata
Jana. Wydaje się jednak, że nic go już z pierwszą żoną nie łączyło, miał
natomiast poważne zobowiązania wobec Aleksandry. Jej sytuacja była nie do
pozazdroszczenia; formalnie była panną z dwójką dzieci, przez wiele lat
związaną z żonatym mężczyzną. W takiej sytuacji zawsze bardziej poszkodowana
jest kobieta i wydaje się, że Piłsudski pokazał iż to rozumie żeniąc się z
Aleksandrą tak szybko, jak to było możliwe.
Dobiegał kres pełnienia przez Piłsudskiego funkcji
Naczelnika Państwa, ponieważ odmówił kandydowania w wyborach, w grudniu 1922 r.
opuścił, wraz z rodziną, Belweder ustępując miejsca Gabrielowi Narutowiczowi.
Początkowo rodzina Piłsudskich zamieszkała w starym
mieszkaniu Aleksandry na Koszykowej, a potem przeniosła się do Sulejówka.
Dworek w Sulejówku został zakupiony w 1921 r. ze składek Komitetu Żołnierza,
czemu Piłsudski bardzo ostro się sprzeciwiał. Rodzina potrzebowała jednak
intymności i miejsca do wypoczynku. Początkowo dworek był tylko letniskiem (nie
miał nawet ogrzewania), ale w 1923 roku powstał całoroczny dom murowany.
Oczywiście rodzina Komendanta nie mogła liczyć na to, ze w
Sulejówku będą żyć w ciszy i spokoju, sam Piłsudski zadbał o to , aby
urozmaicić swoje życie prywatne. W 1924 r. poznał Eugenię Lewicką. Wróćmy
jednak do Aleksandry. W Sulejówku mieszkał do maja 1926 r. Rodzinę odwiedzali
znajomi i współpracownicy Naczelnika. Hucznie obchodzono imieniny Józefa. Po
przewrocie majowym i powrocie Piłsudskiego do czynnej polityki znowu życie
rodzinne odeszło na plan drugi. Najpierw urzędował w Ministerstwie Spraw
Wojskowych, a później w Głównym Inspektoracie Sił Zbrojnych. Początkowo
Aleksandra często odwiedzała męża w pracy, ale, z czasem, jej wizyty stały się rzadsze,
a od 1927 r. zupełnie ustały. Córki były już na tyle duże, że wyjeżdżały na
obozy letnie z rówieśnikami lub z matką na Litwę. Marszałek wolał jeździć sam,
w sierpniu lub we wrześniu, do Druskiennik.
Z racji posiadania Krzyża Virtuti Militari Piłsudscy mieli
prawo do nadania ziemi tzw. resztówek. Pierwszym majątkiem, który otrzymali
były Świątniki niedaleko Wilna. Po pewnym czasie jednak w okolicach dworu
przeprowadzono drogę, która uniemożliwiła spokojny wypoczynek. Dlatego, dzięki
staraniom przyjaciół i zrzeczeniu się Świątnik, otrzymali inną ziemię w Pikieliszkach.
Właśnie tam jeździł Marszałek z rodziną.
Niestety bardzo rzadko.
Z biegiem lat Piłsudski coraz mniej interesował się żoną.
Żyli obok siebie. Czasami zdarzało się, że przez kilka dni nie wracał do domu z
Inspektoratu. Aleksandra wiele czasu poświęcała
pracy charytatywnej. Współpracowała z Januszem Korczakiem i Marią
Rogowską – Falską w zakładzie wychowawczym „ Nasz dom”, z Rodziną Wojskową i
zajmowała się bezdomnymi. Miała duże osiągnięcia na tym polu.
Piłsudski nie wymagał od żony aby towarzyszyła mu w
oficjalnych uroczystościach, a nawet przy podejmowaniu gości w Belwederze lub
Inspektoracie. Często funkcje gospodyni pełniła w takich okolicznościach
Kazimiera Iłłakowiczówna. Taki stan
rzeczy trwał do śmierci Piłsudskiego w 1935 r.
Nie znamy powodów dla których ochłodziły się stosunki między
Piłsudskim i jego żoną. Oboje byli niezwykle dyskretni, a Aleksandra zawsze
była lojalną towarzyszką życia i nie robiła nic, co mogłoby być powodem plotek.
Możemy się zaledwie domyślać, że Marszałek wolał towarzystwo nowej, dużo
młodszej kobiety.
Jak już pisałam, na kuracji w Druskiennikach, w 1924 roku,
poznał doktor Eugenię Lewicką. Urodziła się ona na Ukrainie w 1897 r., była
zatem młodsza od Marszałka o trzydzieści lat. Pochodziła z polskiej szlachty,
dobrze znała język polski w mowie i piśmie, znała też ojczyste dzieje, ale
zupełnie nie interesowała się polityką. Jej prawdziwą pasją była nauka. W 1915
r. podjęła studia w Żeńskim Instytucie Medycznym w Kijowie, który był
renomowaną szkołą. Szybko zyskała miano zdolnej i pracowitej studentki. Po
ukończeniu Instytutu została asystentką znanego naukowca, prof. F. Janowskiego.
Po pewnym czasie opuściła Kijów i rozpoczęła studia w Warszawie. Także tu była
wybijającą się studentką i w 1925 r. uzyskała dyplom doktora medycyny. Już rok
wcześniej podjęła sezonową pracę jako lekarz uzdrowiskowy w Druskiennikach. Tam
poznała Piłsudskiego, a ta znajomość zaciążyła na całym jej życiu. Nie wiemy
dokładnie jak to się odbyło, ale najprawdopodobniej było to początkowo relacja
pacjent – lekarz. Jednak już rok później Piłsudski wracał do Druskiennik
parokrotnie i zawsze przebywał tam bez rodziny. Listy pisane stamtąd do
Aleksandry miały ją uspokoić i zaprzeczyć plotkom, które zapewne słyszała. „
(...) Naradzają się nade mną, badają i postanawiają, p. Talheim i panna
Lewicka. Opiekuje się zaś stale jak dotąd p. Talheim (...). Mówiono mi tutaj,
że panna Lewicka w tym roku za mąż wychodzi, za kogo, nie wiem.”
Eugenia bardzo spodobała się Naczelnikowi. Była młoda,
piękna i inteligentna. Była również specjalistką wysokiej klasy w dziedzinie
nowoczesnej medycyny i leczenia niekonwencjonalnymi metodami. Wiele czasu
poświęcała leczeniu kobiet. W Druskiennikach, dzięki jej inicjatywie powstał
doskonały zakład przyrodoleczniczy, dwa boiska i korty tenisowe. Gorąco
propagowała leczenie powietrzem, słońcem, wodą i ruchem. Sama także, ze swoimi
podopiecznymi, codziennie uprawiała gimnastykę. Jej towarzystwo tak było miłe
Piłsudskiemu, że nawet w roku przewrotu majowego nie zrezygnował z wypoczynku w
Druskiennikach. Często widywano ich razem, rozmawiających i spacerujących nad
Niemnem.
Zapewne z tych rozmów zrodził się pomysł powołania Urzędu
Wychowania Fizycznego i Przysposobienia Sportowego. Nastąpiło to w styczniu
1927 roku. W miesiąc później powołano Państwową Radę Naukową Wychowania
Fizycznego, której przewodnictwo osobiście objął Piłsudski, czego na ogół
unikał. Oczywiście w obu tych ciałach zasiadała Eugenia Lewicka i oczywiście
przeniosła się do Warszawy. Jako etatowa pracownica Urzędu i członkini Rady
Państwowej często kontaktowała się z Piłsudskim. On także lubił wpadać na
Bielany gdzie mieścił się Urząd. Bywał nawet na różnych przyjęciach
okolicznościowych i zachowywał wtedy dobry humor, który zdarzał mu się coraz
rzadziej.
Niektórzy badacze twierdzą, że Piłsudski zakochał się w pięknej
pani doktor. Jaki uczuciem ona obdarzyła Marszałka, trudno dociec. W takich
związkach wielką rolę gra prestiż i władza, którą posiada dużo starszy
mężczyzna, ale z zachowanych informacji nie wynika aby Eugenia wykorzystywała
tę znajomość. Oczywiście Piłsudski otworzył jej drogi kariery, ale dzięki swym
zdolnościom i wiedzy wzorowo wywiązywała się ze swoich obowiązków. Nikt nie
mógł powiedzieć, że nie nadaje się na zajmowane stanowisko. Fachowo
przygotowywała materiały dla Piłsudskiego na posiedzenie Rady, za co jej
specjalnie dziękował.54) Dyskutowała z nim także pewne zagadnienia, które miano
omawiać na posiedzeniach i Piłsudski powoływał się na jej autorytet.
W 1930 roku Piłsudski bardzo podupadł na zdrowiu, lekarze
zalecali mu dłuższy wypoczynek w ciepłych krajach. Wybór padł na Maderę. 15
grudnia 1930 r. pociągiem wyjechał do Lizbony, a stamtąd statkiem na wyspę.
Towarzyszyły mu tylko dwie osoby: pułkownik doktor Marcin Woyczyński i doktor
Lewicka. Jak układały się ich wzajemne stosunki w czasie wypoczynku nie wiemy.
Dr Woyczyński, który był zaufanym przyjacielem Piłsudskiego jeszcze z
Organizacji Bojowej, okazał się doskonale dyskretny. Kapitan Lepecki, który
dokładnie opisał pobyt na Maderze (był tam w tym samym czasie, ale nie
bezpośrednio w towarzystwie Marszałka) w ogóle nie wspomniał o Eugenii. Wiemy
tylko, że dr Lewicka przerwała swój pobyt na wyspie i wróciła wcześniej do
Warszawy (Piłsudski był tam do 23 marca 1931 roku). Oczywiście jej wcześniejszy
powrót wzbudził nową falę plotek i domysłów. Z Belwederu jednak nie poszła do
prasy żadna oficjalna informacja. Mimo że, Lewicka była oficjalny lekarzem
Marszałka, a prasa rozpisywała się, w najdrobniejszych szczegółach o jego
kuracji. Podobno po jej powrocie złożyła jej wizytę Aleksandra Piłsudska.
Trzy miesiące później, 27 czerwca 1931 r. Lewicką znaleziono
nieprzytomną w Instytucie. Odwieziono ją do szpitala, gdzie stwierdzono
zatrucie środkami chemicznymi nieznanego pochodzenia. Mimo intensywnej kuracji
Eugenia zmarła dwa dni później. „ Warszawka” znowu zatrzęsła się od plotek,
natomiast prasa była bardzo powściągliwa. Stwierdziła tylko, że zmarła była „
przyjaciółka rodziny ministra spraw wojskowych”. Rodziny, a nie Piłsudskiego.
2 lipca 1931 r. odbył się na Powązkach pogrzeb, którym zajęło się państwo, ponieważ Lewicka nie miała rodziny. Tuz przed uroczystościami pogrzebowymi w kaplicy zjawił się Piłsudski, który w kościele bywał bardzo rzadko. Tym razem przybył jako osoba prywatna. Usiadł w tylnych rzędach i po kilku minutach wyszedł. Do końca uroczystości zostało kilku urzędników i wojskowych.
Nigdy nie wyjaśniono okoliczności śmierci doktor Eugenii
Lewickiej. Mówiono o samobójstwie, ale mogło to być też przypadkowe otrucie lub
morderstwo. Nie wydaje się, żeby została usunięta przez jakieś siły polityczne,
ponieważ po powrocie z Madery nie miała już kontaktu z Marszałkiem. Trudno
jednak oprzeć się wrażeniu, że zły los zetknął Eugenię z Marszałkiem.
Tragicznie zakończył się jej związek z najważniejszym człowiekiem tamtej
Polski.
Do niedawna badacze sądzili, że Eugenia Lewicka była
ostatnią miłością Marszałka. Dziś wiemy, że było inaczej. Ostatnia to Jadwiga
Burhardt, zwana Dzidzi. Może to zaważyło na tragicznej śmierci Eugenii,
Piłsudski porzucił ją dla innej kobiety, co było, dla niego zwykłym powodem
rozstawania się z dotychczasowymi kobietami.
O tej postaci dowiedzieliśmy się niedawno. W 1995 roku Dom
Aukcyjny Unicum w Warszawie wystawił listy Józefa Piłsudskiego pisane do
Jadwigi Burhardt w latach 1931 – 1934.
Kim była ta kobieta? Po wojnie sama napisała w życiorysie,
że urodziła się w 1901 r. w Wilnie. Pracowała jako pielęgniarka i urzędniczka.
W 1925 roku wyszła za mąż, a w 1927 r. owdowiała. Zatem, gdy utrzymywała
kontakt z Piłsudskim była wdową, ale nie wiemy kim był jej mąż.
Istnieje wiele kontrowersji co do zachowanych listów. Prof.
Ajnenkiel wątpi na przykład w ich autentyczność, przypisując je Janowi
Piłsudskiemu, bratu Marszałka. Natomiast prof. Garlicki i pan Malinowski
uważają, że są absolutnie autentyczne.
Razem zachowało się siedem listów, z których wynika, że
Piłsudski napisał ich znacznie więcej, a korespondencja była obustronna. Wynika
z nich również, że łączyła ich bardzo zażyła znajomość. Niestety nie zachowały
się listy Jadwigi, prawdopodobnie sam Marszałek je zniszczył, aby nie mogły być
wykorzystane przez przeciwników politycznych.. Możemy również domyślać się, że
Piłsudski pomagał finansowo, a może nawet utrzymywał Dzidzi, ponieważ wybrała
się do znanego i drogiego kurortu na Ukrainie – Truskawca, a nie należała do
zamożnych. Ostatnia kartka pochodzi z 19 grudnia 1934 r. Piłsudski pisze w
niej, ż wyjeżdża na Święta. Tymczasem wiadomo, że Boże Narodzenie spędził z
rodziną w Belwederze. Z jakichś zatem powodów okłamał Jadwigę. Być może czuł
się znudzony tym związkiem, a może zmęczony i schorowany. W tym okresie
wyglądał nie najlepiej. Pięć miesięcy później zmarł.
ZWYCZAJE I ZAINTERESOWANIA
Życie Józefa Piłsudskiego obfitowało w dramatyczne przeżycia
i gwałtowne zwroty. Prowadził bardzo niebezpieczną egzystencje i trudno o nim
mówić jak o statecznym, szlachcicu, który całe życie spędził w mniej lub
bardziej unormowanej sytuacji. Jednak zawsze, o ile tylko było to możliwe, Piłsudski
hołdował pewnym niezmiennym przyzwyczajeniom i zainteresowaniom. Nawet trudno
je rozdzielić, bo przenikały się i uzupełniały wzajemnie.
Wydaje mi się, że najpierw należy wspomnieć o pasji
czytania, która ogarnęła go już jako dziecko. Jego rosyjski wychowawca
zarzucał, że czyta zbyt wiele polskich książek. Chętnie sięgał po dzieła
historyczne, poświęcone analizom wojen i bitew, szczególnie napoleońskich.
Rozczytywał się w polskich poetach romantycznych, ale szczególną atencją darzył
Słowackiego. Pokochał jego poezję dzięki matce, która bardzo czuwała nad
rozwojem patriotyzmu u młodego Ziuka. Podsuwała mu odpowiednie lektury i uczyła
go prawdziwej historii Polski. Dzięki niej stał się tym, kim był; kochał ją też
bardzo. Najpełniejszym wyrazem miłości do matki i poezji Słowackiego jest chyba
fakt, że kazał wyryć na jej grobie fragment z „Beniowskiego” „Dumni
nieszczęściem nie mogą tak jak inni iść tąż samą drogą”.
Także dzięki inicjatywie Piłsudskiego sprowadzono do kraju
prochy Słowackiego aby spoczęły na Wawelu.
Lektury zapewne wpłynęły na światopogląd Piłsudskiego. O ile
jeszcze w okresie zesłania często skarżył się, że nic mu się nie chce i nie
może zabrać się do żadnej roboty, nawet do czytania, o tyle później często
sięgał do książek aby szukać w nich rozwiązania różnych problemów. Wiele czasu
poświęcał studiowaniu historii Powstania Styczniowego. Czytał dzieła poświęcone
taktyce wojennej, które na jego prośbę tłumaczyła Barbara, siostra Kazimiery
Iłłakowiczówny.
Zamiłowanie do lektur sprawiło zapewne także to, że poprawił
swój sposób wysławiania. Z listów do Leonardy wiemy, że jego stylowi można było
wiele zarzucić, ale już lata Organizacji Bojowej pokazują Piłsudskiego jako
dobrego mówcę, który potrafił wyjaśnić swoje poglądy klarownie, ale i
porywająco.
Czas zesłania odcisnął się na całym życiu Marszałka. Często
go wspominał. Zbliżył się także wtedy do natury. Przejawiało się to przede
wszystkim w polowaniach i włóczędze po tajdze, ale w późniejszych latach życia
lubił obserwować przyrodę. Aleksandra wspominała, że w Pikieliszkach zabronił
strzelać do kaczek i dlatego wykupił prawo polowania dookoła całego jeziora.
Obserwował je całymi godzinami siedząc w altanie, a potem opowiadał o ich
zwyczajach. W tychże samych Pikieliszkach starał się prowadzić bardzo porządną
gospodarkę. Zabronił sadzić kwiaty, wszędzie miały być warzywa. Odnowił sad.
Hodował bydło. Tak twierdziła jego żona. Inne źródła podają, że właściwie w
swoim majątku nie bywał i nigdy się nim nie interesował. Nie zajmował się także
ogrodem w Sulejówku. Tylko jedno popołudnie spędził na kopaniu ziemi,
następnego dnia bolały go wszystkie mięśnie i od tego czas, chodzenie wokół
kwiatów pozostawił żonie.
Z czasów syberyjskich pozostała mu jeszcze jedna pasja –
herbata. Wypijał jej całe mnóstwo. Zawsze bardzo gorącej, mocnej i słodkiej,
podawanej na sposób rosyjski w szklankach. Kazimiera Iłłakowiczówna wspomina „
Marszałek upierał się przy herbacie z termosu, który miał być zawsze pełny i w
pogotowiu. Wodę gotował w imbryku potwornej wielkości, w malutkiej kuchence,
obojętny ordynans, młody chłop z Lubelskiego, ułan. Na imbryku z wodą stale
stał imbryk z herbatą. Marszałek śmiał się z mego zgorszenia, że można pić tak
robioną herbatę”. Nie używał właściwie
alkoholu, ale nie przeszkadzało mu, że inni, zwłaszcza oficerowie, lubili sobie
w tym pofolgować. Wyjątek robił jedynie w dzień swoich imienin, który był
hucznie obchodzony, pijąc z gośćmi węgrzyna od Fukiera.
Palił olbrzymie ilości, bardzo mocnych, specjalnie dla niego
wyrabianych papierosów, które nazywały się Marszałkowskie. Prowadził nocny tryb
życia. Kładł się spać grubo po północy, czasami nad ranem. Przyjmował także
interesantów o takich dziwnych porach, czym doprowadził do konsternacji księcia
Janusz Radziwiłła. Książę bardzo zwracał uwagę na wszelkie formy towarzyskie i
kiedy został wezwany do Belwederu na godziną drugą w nocy, nie był w stanie
wymyślić garderoby stosownej na taką okazję i porę zarazem.
Taki tryb życia: ciężka praca, papierosy i kofeina
podkopywały systematycznie jego zdrowie. Kiedy chciał się zrelaksować grał w
szachy lub układał pasjanse. Do szachów potrzeba partnera, ale wielu
najbliższych współpracowników Marszałka znało jej zasady a i gościom wpadającym
do Milusina ( Sulejówka ) często proponował partyjkę. Wspominał nawet kiedyś,
że przebywając w więzieniu zrobił sobie szachy
z chleba. Musiał je oczywiście starannie ukrywać, bo codziennie były
przeprowadzane rewizje.
Uwielbiał stawiać pasjanse. Pani Aleksandra zanotowała, że
ulubione jego pasjanse nazywały się „prześcieradło”, „warkocz”, „ogonki”,
„Uziemblina”, „Śmiglina”. Dwa ostatnie ochrzcił nazwiskami pań, które go ich
nauczyły. Oddawał się tej pasji przede wszystkim w Sulejówku, który po powrocie
do polityki w 1926 roku traktował jak miejsce wypoczynku, do którego do którego
mieli wstęp tylko nieliczni. Także w czasie kuracji w Druskiennikach i pobytu
na Maderze lubił oddawać się tej rozrywce. Kuracja zagraniczna szczególnie temu
sprzyjała, ponieważ Marszałek przebywał tam w bardzo szczupłym gronie, a jego
lekarz i przyjaciel dr Woyczyński sam lubił pasjanse.
Mimo że Piłsudski nie ukończył żadnej szkoły wojskowej czuł
się żołnierzem, co przejawiało także w stroju. Począwszy od czasów Legionów na
wszystkich fotografiach, także prywatnych występuje w mundurze. Na co dzień w
Sulejówku chodził w kurtce wojskowej bez dystynkcji i nieodmiennie, w
przydługich spodniach. Gdy zjawiali się goście ważni albo cudzoziemcy, ubierał
mundur z dystynkcjami marszałka i akselbantami, do którego przypinał słynny
„parasol”, odznakę przedwojennego Związku Strzeleckiego, Krzyż Srebrny Virtuti
Militari i Krzyż Walecznych z trzema okuciami.
Jako stary wiarus nie cierpiał gdy ktoś próbował narzucić mu
swoją wolę. Odnosiło się to przede wszystkim do lekarzy, którzy nie mieli z
Marszałkiem łatwego życia i do najbliższych współpracowników, którzy mieli dbać
o jego bezpieczeństwo.
Przez pewien czas obawiano się, że na Piłsudskiego jest
przygotowywany zamach. W takiej sytuacji ustanowiono dla dworku wojskową
ochronę, która później została uzupełniona przez urzędową ochronę rządu.
Żołnierzami dowodził pułkownik Piasecki, który surowo zabronił swoim
podkomendnym rzucać się w oczy Marszałkowi. Oczywiście on, jako stary
konspirator na pewno domyślał się co też robią ci mężczyźni włóczący się po jego
lasku i ogrodzie. Tak naprawdę jednak do szewskiej pasji doprowadzali Marszałka
tajniacy, ponieważ do ochrony Sulejówka swoje trzy grosze dorzuciło
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Zatem, gdy Piłsudski spostrzegł agentów
kręcących się przy ogrodzeniu lub rozmawiających z żołnierzami, rugał ich z
pasją, nie przebierając w słowach. Jego niechęć była całkiem zrozumiała, wszak
przez wiele lat był dla carskiej policji zwierzyną łowną.
Nie małym wyzwaniem było organizowanie przejazdów Marszałka
z Belwederu do Sulejówka. Od 1928 roku obowiązek ten spoczywał na kapitanie
Ziemiańskim, który był szefem ochrony. Przed samym wyjazdem ustalał trasę i
informował o niej szofera, ale Piłsudski uwielbiał jeździć odkrytym samochodem
zatem o żadnej dyskrecji nie mogło być mowy. Sylwetka Marszałka i jego wilczura
o imieniu Pies była doskonale znana warszawianinom. Gdy kapitan Ziemiński
próbował zmienić ustalony rytuał Piłsudski wybuchał gniewem.
Zdarzało mu się to zresztą coraz częściej. Z wiekiem stał
się bardzo nieufny i drażliwy. Nawet najlepsi i najbliżsi mu ludzie byli
narażeni na wybuchy gniewu i nieuzasadnione pretensje. W ostatnich tygodniach
żucia jego wybuchy były coraz przykrzejsze. Adiutant rotmistrz Hryniewicz
zanotował w swoim diariuszu, że raz w przypływie gniewu Marszałek pchnął żonę.
Zupełnie oddzielnym rozdziałem w życiu Piłsudskiego była
jego miłość do córek. Ojcem został jako pięćdziesięciolatek, zatem w czasie,
gdy inni mężczyźni zostają dziadkami. Być może to było powodem, że kochał je
bardzo i był z nich niezwykle dumny. Wychowywały się wśród wojskowych i ich
rodzin. W Sulejówku otaczali je najbliżsi współpracownicy Marszałka, ale dla
nich był to zwykły dom rodzinny z ojcem, który potrafił się z nimi wspaniale
bawić.
Marszałkowa zanotowała, że z prawdziwym upodobaniem czytał
Piłsudski pisemko wydawane przez uczennice gimnazjum, do którego chodziły Wanda
i Jagoda. W czasie wakacji uczył je pływać i wiosłować. Założył także „ Towarzystwo
Rzeczy Przyjemnych a niekoniecznie Pożytecznych”. Należały do niego on sam i
obie panienki. Dorośli mogli wejść w poczet Towarzystwa dopiero po rocznej
próbie.
Hucznie obchodzono imieniny wszystkich członków rodziny.
Marszałek kupował prezenty w towarzystwie adiutanta, o ile prezent miał być
niespodzianką. Zabierał adiutanta aby zajmował się rachunkami, gdyż sam nie
lubił nosić pieniędzy. Starał się też bywać na tych uroczystościach mimo
natłoku obowiązków.
Dzieci, nie tylko jego własne, wprawiały Marszałka w dobry
humor. Córkami chętnie się chwalił. Na przykład przy udzielaniu wywiadu, po
przełomie majowym, dla korespondenta „ La Matin” na koniec powiedział: „ Nie chciałbym,
aby pan odjechał, nie zobaczywszy moich córeczek. Jedna ma sześć, a druga osiem
lat, to prawdziwe frygi”. I zawołał: Jadwigo i Wando, chodźcie tutaj.”
Kiedy monarchiści ze wsi Okuniew namawiali go aby sięgnął po
koronę, przekonywał ich, że korona lepiej pasowałaby do główki jego córki
Wandy.
Można by wiele jeszcze powiedzieć o barwnym życiu Marszałka,
ale wydaje mi się, że poruszyłam te najważniejsze, które były obecne w jego
codziennym życiu.
PODSUMOWANIE
Śmierć Piłsudskiego 12 maja 1935 roku dla wielu Polaków była
zaskoczeniem. Wiadomości o jego chorobie nie były rozpowszechniane.
Uroczystości żałobne miały prawdziwie królewską oprawę, bo też i chowano
prawdziwie wielkiego człowieka. Życie Marszałka Piłsudskiego było niezwykłe.
Obfitowało w gwałtowne zwroty i nieprzewidziane wypadki. Często jego plany
upadały, np. wtedy gdy chciał wkroczyć na czele Legionów do Warszawy, ale
potrafił wyciągać ze swych porażek wnioski i zamieniać je na sukcesy.
Już w dzieciństwie został wyrwany z ustabilizowanego życia,
gdy z rodziną musiał opuścić Zułów. Później przyszły lata szkolne, które zawsze
wspominał bardzo źle, mimo że nie był złym uczniem. Na studiach zetknął się z
konspiracją, w wyniku czego trafił na zesłanie. Lata spędzone na Syberii odcisnęły na nim silne
piętno. Tam zrozumiał kim jest. Tam też spotkał swoją pierwszą miłość –
Leonardę.
W jego życiu było aż pięć kobiet. Wszystkie były dla niego
ważne, ponieważ powierzał im tajemnice i miał do nich zaufanie. Niestety nie
był wierny w miłości. Każdą z nich porzucił, dążąc ku nowym wyzwaniom. Może
traktował miłość jak bitwę którą należy wygrać? Sam kiedyś powiedział, że
zwycięzca nie może spocząć na laurach, ale ciągle dążyć ku nowym zadaniom.
Kierował się tym mottem jako polityk, ale chyba leżało ono głęboko u podstaw
jego charakteru.
Pisząc o kobietach życia Piłsudskiego nie sposób nie
wspomnieć, chociaż już w innym kontekście, o jego matce i córkach. Matka, Maria
z Billewiczów, była tą która uczyła młodego Ziuka patriotyzmu. Na zawsze
znalazła miejsce w jego sercu. W jednej z ostatnich dyspozycji polecał
sprowadzić z cmentarza w Suginatach, na Litwie, prochy swojej matki do Wilna: „Niech
dumne serce u stóp dumnej matki spoczywa”
Córki: Wanda i Jagoda były wielką radością w życiu Marszałka.
Postać Marszałka wzbudzała i nadal wzbudza wiele emocji. Są
jego bezkrytyczni apolegoci i ci, którzy uważają go za tyrana. W swojej pracy
chciałam pokazać go możliwie obiektywnie, jako wielkiego człowieka, ale nie
pozbawionego wad. Nie można odmówić mu niezwykłego talentu przywódczego i
charyzmy prawdziwego wodza. Jakkolwiek są momenty w jego karierze politycznej,
które należałoby poddać krytyce, to przecież jednak jego rola w trudnych latach
rodzącej się II Rzeczypospolitej jest trudna do przecenienia. Tak więc Józef
Piłsudski pozostanie na zawsze symbolem
walki o wolną Polskę.
Prezydent Mościcki, u wrót katedry w Krakowie, pożegnał odchodzącego Marszałka Piłsudskiego słowami: „Cieniom królewskim przybył towarzysz wiecznego snu... Skroni jego nie okala korona, a dłoń nie dzierży berła. A królem był serc i władcą woli naszej... Śmiałością swej myśli, odwagą zamierzeń, potęgą czynów zniewolonych rąk kajdany zrzucił, bezbronnym miecz wykuł, granice nim wyrąbał, a sztandary naszych pułków sławą uwieńczył... Skażonych niewolą nauczył honoru bronić, wiarę we własne siły wskrzeszać.. Dał Polsce wolność, granice, moc i szacunek świata”...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz