Polonica na Maderze

 

Polonica  na  Maderze

 

Zamiast wstępu – Położenie Madery (Madeira)

Madera jest - zaraz po Azorach i słonecznym Algarve - jednym z najchętniej dwiedzanych regionów turystycznych Portugalii. Ta malownicza kraina leży w archipelagu wysp na Oceanie Atlantyckim, około 1300 km na południowy zachód od Lizbony, 600 kilometrów od północnych wybrzeży Afryki (Maroka – Agadiru)). Towarzyszą jej mniejsze i pełne uroku wysepki - Porto Santo słynąca z pięknej piaszczystej plaży oraz pustynne Ilhas Desertas i Ilhas Selvagens. Cały archipelag tych niewielkich wysp pochodzenia wulkanicznego tworzy Autonomiczny Region Madery, który sąsiaduje z Wyspami Kanaryjskimi, Azorami i Wyspami Zielonego Przylądka i wraz z nimi tworzy region zwany Wyspami Szczęśliwymi (a inaczej – Makronezją).


 

Papież  Jan  Paweł II

 

W centrum Funchal monumentalna postać Jana Pawła II spogląda na wchodzących do katedry i na wszystkich przemierzających główny deptak miasta. Ten spiżowy pomnik Portugalczycy odsłonili w rok po wizycie Papieża na Maderze.
"Wyjątkowy moment w historii Madery okazja wyjątkowa." Tak na powitanie w dniu 12 maja 1991r., prezydent Madery Alberto João Jardim nazwał rozpoczynającą się historyczną wizytę papieża Jana Pawła II w regionie.

Po powitaniu w Funchal Papież udał się na oddalony o około 23 km stadion Dos Vareiros. Na trasie przejazdu oczekiwały go, podobnie jak dzień wcześniej na Azorach, tłumy wiernych. Samochód papieski został obsypany kwiatami, także ulice wyłożono dywanami ze świeżych kwiatów. Na stadionie oczekiwała Papieża 70-tysięczna rzesza wiernych. Mszę Św. wraz z Papieżem koncelebrowało 7 biskupów, wśród nich patriarcha Lizbony  oraz 95 kapłanów.
W homilii Jan Paweł II wiele miejsca poświęcił zagadnieniu cywilizacji wypoczynku: „Chrześcijanie mają tu zasadniczą rolę do spełnienia, o ile wnoszą wkład w nadanie czasowi wolnemu  własnego autentycznego znaczenia etycznego i duchowego, jako czasu dogodnego do rozwoju wartości ludzkich, do poszukiwania i kontemplacji Boga".
„Niestety pewne formy pracy produkcyjnej zmierzają do pozbawienia właśnie pracy wymiaru ludzkiego na korzyść wydajności technicznej"  mówił dalej Papież. „Koniecznym jest. aby czas wolny pozwolił człowiekowi odzyskać wymiar ludzki, który praca zatraciła. Szczególnie czas wolny powinien umożliwić człowiekowi realizację autentycznego humanizmu człowieka paschalnego, człowieka, którego Kościół głosi i o którym świadczy, którego wyzwala z grzechu i któremu otwiera horyzonty wieczności, znajdując w Bogu odpoczynek na miarę jego niespokojnego  serca".
Papież   nawiązał  także do Dnia  Środków Społecznego Przekazu, obchodzonego  tego dnia  w  Kościele.  Ojciec  Św. zwrócił uwagę, aby środki masowego przekazu mogły służyć prawdziwej jedności i postępowi rodziny ludzkiej. „Wymaga to jednak nic tylko od tych, którzy pracują w tej dziedzinie, ale również i od ich odbiorców  mówił Papież  jasnego rozeznania i poczucia odpowiedzialności moralnej. Zachęcam szczególnie tych, którzy pracują zawodowo w tej dziedzinie, do poszanowania moralnego nakazu upoważniającego do służby ludziom, by prowadzili nas do większego braterstwa i wzajemnego zrozumienia, oraz by pomagali nam wzrastać w zdążaniu do naszego ludzkiego przeznaczenia umiłowanych   synów  i  córek Boga".
Papież przypomniał, że diecezja Funchal była przez wieki, odpowiedzialna za wspólnoty chrześcijańskie na afrykańskich terytoriach odkrytych przez Portugalczyków. 
Przed lotem na Maderę w nuncjaturze w Lizbonie Papież krótko przemówił do Polaków za pośrednictwem Radia Watykańskiego. „W dniu 13 maja obowiązkiem moim jest być w Fatimie i tam właśnie podążam, ażeby podziękować za wszystko, co przed 10 laty się dokonało za wstawiennictwem Matki Bożej i za to, co dokonało się w ciągu 10-lecia, a także prosić o dalszą opiekę nad tym wszystkim  nad tymi wszystkimi narodami, nad tymi wszystkimi sprawami, osobami, w tym także nad sprawami mojej Ojczyzny".

 


Wizyta Jana Pawła II w Funchal w dniu 12 maja 1991 roku.

  





Są  też polskie akcenty poza stolicą. Na przykład w ciasnym jak wszystko na Maderze miasteczku Canico, położonym na  wzgórzu, kilkanaście kilometrów na wschód od Funchal, przy kościele biegnie ulica Jana Pawła II.






 

 

Marszałek  Józef  Piłsudski

 

W Funchal kilkadziesiąt  metrów od Katedry, przy Rua António José de Almeida prowadzącej w stronę nadmorskiego bulwaru obok banku Millennium, a po przeciwnej stronie budynku Parlamentu Regionalnego (Assembleia Regional) stoi postument z popiersiem Marszałka Józefa Piłsudskiego. Ulica nie jest długa, przepoławia centrum Funchal prostopadle do nabrzeża. 
   Pomnik upamiętniający pobyt od 21 grudnia 1930 do 22 marca 1931 roku na tej portugalskiej wyspie Marszałka Józefa Piłsudskiego odsłonił w 28 października 2009 roku  ówczesny Marszałek Sejmu RP, przyszły prezydent Polski Bronisław Komorowski. Marszałek powiedział - "jak bardzo szeroko znany i eksploatowany w celach reklamowych jest fakt wielokrotnych wizyt tutaj premiera Wielkiej Brytanii Winstona Churchilla". W ocenie Bronisława Komorowskiego Maderczycy przygotowują się do tego, aby turyści z Polski - których jest coraz więcej - znajdowali na  wyspie, coś dla siebie interesującego i przyciągającego
i niewątpliwie stawiają właśnie na postać Marszałka Józefa Piłsudskiego”. "Dzisiaj Polska jest dla Portugalczyków przede wszystkim jednym z krajów Unii Europejskiej
i siłą rzeczy chcą oni o nas trochę więcej wiedzieć, tak jak my chcemy więcej wiedzieć
o Portugalii". 


Odsłonięcie pomnika Marszałka Józefa Piłsudskiego

 


Rua António José de Almeida, na której stoi popiersie Marszałka Józefa Piłsudskiego






Popiersie Marszałka Józefa Piłsudskiego autorstwa RicardoVeleza



 Caminho do Pilar 20 – Willa „Quinta Bettencourt”

Po zwiedzeniu  starówki Funchal wszystkie wycieczki jak i turyści indywidualni udają się na punk widokowy Pico dos Barcelos. Zanim tam dojedziemy zatrzymujemy się przy Caminho do Pilar 20. Pod ten adres niełatwo samemu trafić. Trzeba dojechać autobusami linii 9, 16A lub 43 do przystanku ulokowanego na przecięciu Caminho do Pilar i Rua Levada do Cavalo, z dobrze widoczną stacją benzynową Shell. Od ulicy rezydencję izoluje dość wysoki, różowo tynkowany mur; dopiero na jego dolnym krańcu widnieje mosiężna tabliczka „Quinta Bettencourt”. Pod skarpą placyk z maszynami budowlanymi. Nieco poniżej - przystanek autobusów w kierunku powrotnym do centrum.
 Józef Piłsudski przebywał na Maderze od 21 grudnia 1930 do 22 marca 1931. Mieszkał w rezydencji Quinta   Bettencourt.  Wtedy były to tereny przedmiejskie, na zachód od centrum Funchal. Posiadłość rozciąga się na pochyłości, kilkaset metrów od brzegu oceanu. Z niej, ponad osiedlami Virtudes otwierał się, jak w amfiteatrze, widok w bezkres, gdzieś aż w stronę Brazylii. Teraz perspektywę nieco psuje gęsta zabudowa. Niedaleko powstał kompleks szpitalny. Ciągle się coś buduje.
Przed rokiem 1992 rezydencja przeszła w ręce innych właścicieli, z zawodu inżynierów,  osób niezwykle kulturalnych i życzliwych polskiemu turyście. Ale nie prowadzą tu żadnego obiektu turystycznego. Żyją sobie sielsko.  Dom jest okazały, zadbany. Na południowej ścianie zewnętrznej znajdują się dwie tablice upamiętniająca Marszałka.
W dwa lata po wyjeździe (1934r.), z inicjatywy gubernatora Madery, na ścianie willi, w której mieszkał Józef Piłsudski została wmurowana metalowa tablica pamiątkowa w języku portugalskim.


 



Druga tablica z napisem w języku polskim i portugalskim: „Marszałek Józef Piłsudski mieszkał w tym domu  XII 1930 – III 1931 / w hołdzie pierwszemu Marszałkowi Polski rodacy”, i na samym dole cyframi rzymskimi 1931-1992”.



Właścicielka podkreśla, że jej ojciec kupując posiadłość nie wiedział, kogo gościła. Ale  szanuje pamiątki. Stara  się zachować pamięć i stare sprzęty. Pokazuje dwa wielkie rozłożyste drzewa, pod którymi Piłsudski siadywał i stawiał pasjansa od czasu do czasu rzucając okiem na ocean. Marszalek twierdził, że „pasjans daje mechaniczne odetchnięcie mózgowi, umęczonemu ciągłym wahaniem i ciągłą niepewnością co do tego czy innego postanowienia”.



 Rondo im. Marszałka Józefa Piłsudskiego
 
Jadąc dalej w kierunku Pico dos Barcelos trzeba przejechać przez rondo im. Marszałka Józefa Piłsudskiego na skrzyżowaniu ulic Caminho do Pilar z Caminho do Esmeraldo. Nadanie imienia nastąpiło podczas uroczystej sesji Rady Miejskiej Funchal 28 października 2009 r.  Wziął w niej udział Marszałek Sejmu Rzeczpospolitej Polskiej Bronisław Komorowski, który następnie  na rondzie odsłonił tablicę pamiątkową i złożył wiązankę biało czerwonych kwiatów.
 Napis na kamieniu brzmi: 
Józef Piłsudski, Marechal de Polonia -  Chefe de Estado

 


Rondo im. Marszałka Józefa Piłsudskiego

 

 Urlop marszałka Piłsudskiego na Maderze w relacjach portugalskiej prasy

 

Urlop marszałka Józefa Piłsudskiego spędzony na Maderze na przełomie 1930 i 1931 r. odbił się szerokim echem nie tylko na tej pełnej turystów atlantyckiej wyspie, ale również w mediach Portugalii kontynentalnej. Już na dworcu w Lizbonie na polskiego marszałka w tłumie ciekawskich czekało kilkudziesięciu dziennikarzy.

 

Zainaugurowane jesienią 2009 r. rondo im. Józefa Piłsudskiego, przy wyjeździe z maderskiej stolicy, a także jego popiersie odsłonięte wówczas w centrum Funchal to najmłodsze, choć nie jedyne pamiątki trzymiesięcznego pobytu “Komendanta” na Maderze. Do dziś wycinki prasowe i fotografie przedstawiające tę egzotyczną podróż dostępne są w Muzeum Fotograficznym Vicentes w Funchal.

Wiele o wizycie Piłsudskiego w Portugalii można dowiedzieć się też z archiwów miejscowej prasy, która już kilka dni przed dotarciem marszałka do Lizbony informowała o podróży „zacnego gościa”.

Stołeczne dzienniki „Correio da Manha” oraz „Independente” pisały, że były premier Polski opuścił zaśnieżoną ojczyznę 15 grudnia. Podkreślały, że wytrawny strateg wojskowy i pogromca bolszewików przybywa na Maderę, aby leczyć chore płuca, a w drogę zabrał lekarza. O towarzyszącej im Eugenii Lewickiej, asystentce doktora Marcina Woyczyńskiego, albo nie pisano wcale, albo informowano, że podróżująca z Piłsudskim kobieta jest jego żoną.

W portugalskiej stolicy, do której Piłsudski dotarł wieczorem 20 grudnia 1930 r., powitały go tłumy. Jak wspominali świadkowie, niestrudzony kilkudniową podróżą marszałek dziarsko opuścił dworzec Rossio. Nazajutrz został podjęty w pałacu prezydenckim w Belem przez generała Oscara Carmonę pełniącego wówczas urząd głowy państwa. Obaj zjedli śniadanie omawiając w jego trakcie sytuację polityczną na świecie.

Jeszcze podczas pobytu w Lizbonie Piłsudski zdał sobie sprawę, że w pociągu zaginęła jego oficerska szabla. Biała broń ostatecznie odnalazła się, ale w świat i tak poszła informacja, że cenny przedmiot zaginął bezpowrotnie. Tymczasem do jej bezpiecznego transportu do Warszawy zostali zobowiązani funkcjonariusze wysłani z marszałkiem. W ten sposób “Komendant” pozbył się ochrony.

„Diario de Noticias” i inne lizbońskie dzienniki dosyć dobrze znały harmonogram pobytu Piłsudskiego w stolicy. Niemal każda licząca się redakcja miała swojego wysłannika w porcie 20 grudnia, w dniu wypłynięcia marszałka na Maderę. Media bezskutecznie zabiegały o rozmowę ze słynnym Polakiem.

“Dziś o 16:00 Józef Piłsudski, podróżujący incognito, wsiadł na statek płynący na Maderę. (...) Słynna osobistość odmówiła jakichkolwiek deklaracji przed odpłynięciem na wyspę. Tymczasem przedstawiciel Polski w Lizbonie wyraził ogromną satysfakcję z faktu, że marszałek Piłsudski wybrał właśnie Maderę na miejsce swojej kuracji i odpoczynku” - relacjonował dziennik.

Przed wejściem na pokład parowca “Angola” Piłsudski, którego powitał osobiście kapitan Pereira, zobaczył centrum portugalskiej stolicy. Marszałkowi towarzyszył Luiz Vieira de Castro, redaktor naczelny maderskiego dziennika „O Jornal”, który na czas pobytu Piłsudskiego został mianowany konsulem honorowym Rzeczypospolitej Polskiej na Maderze. Był pierwszym i jak dotychczas jedynym tego typu reprezentantem Polski na tej wyspie.

Dzięki osobistemu zaangażowaniu Vieiry de Castro „O Jornal” niemal codziennie informował o wizycie marszałka lub opisywał ciekawostki z jego życia. 22 grudnia 1930 r., nazajutrz po przybyciu do portu w Funchal Piłsudskiego, dziennik opisał z detalami to wydarzenie, umieszczając obok artykułu zdjęcie bohatera tekstu sprzed 30 laty.

“Nasz zacny gość dotarł we wtorek o 9:15 rano na wyspę. Był w mundurze marszałka. Z portu został przewieziony samochodem do willi Quinta Bettencourt, zlokalizowanej przy Caminho do Pilar 20, gdzie zamieszka podczas swojego długiego pobytu” - relacjonowała funchalska gazeta.

Portugalskie media równocześnie podkreślały zasługi marszałka zarówno dla odrodzenia niepodległej Polski, jak również dla bezpieczeństwa Europy. „O Jornal” wskazywał na doniosłość sukcesów polskich wojsk pod dowództwem Piłsudskiego w walce z bolszewikami.

„Polska kolejny raz stała się przedmurzem Zachodu przeciwko barbarzyńcom, którzy ponownie zagrażają cywilizacji europejskiej” - napisała maderska gazeta.

Pobyt marszałka Piłsudskiego w Portugalii wspominany był z sympatią nie tylko przez niego samego, ale i przez władze Madery. Już trzy lata po tym wydarzeniu zorganizowano w willi, w której mieszkał „Komendant”, odsłonięcie pamiątkowej tablicy.

W osławionej trzymiesięcznym pobytem pogromcy bolszewików Quincie Bettencourt, jeszcze za życia Piłsudskiego, wmurowano tablicę z napisem: „Od miasta Funchal ku czci Marszałka Piłsudskiego, który mieszkał tu od 21.12.1930 r. do 22.03.1931 r.”.

Uroczystościom odsłonięcia w dniu 18 marca 1934 r.  przewodniczyły władze wyspy, które na Maderę zaprosiły ministra pełnomocnego RP w Lizbonie Mariana Szumlakowskiego.

Także wizyta reprezentanta polskich władz szeroko odbiła się echem w prasie w Portugalii kontynentalnej oraz na Maderze. „O Jornal” w detalach informował o każdym spotkaniu Szumlakowskiego. Funchalska gazeta była do tego stopnia drobiazgowa, że ujawniła, iż podczas uroczystego koktajlu w hotelu Savoy zorganizowanego po odsłonięciu pamiątkowej tablicy grano m.in. poloneza Chopina, a zaproszonym gościom serwowano dwa rodzaje blisko stuletniego wina madera: Sercial oraz Boal.

Najwięcej zachwytów zarówno wśród dyplomatów, jak i zaproszonych na uroczystość portugalskich mediów, wywołało przemówienie polskiego wysłannika, w którym porównał on odwagę Polaków do Portugalczyków.

„Gdybyśmy jednym słowem mieli określić całą historię Portugalii to powinien to być wyraz +heroizm+. To właśnie dzięki niemu (…) stworzona została potęga Portugalii i jej ogromnego imperium kolonialnego” - relacjonował wystąpienie Szumlakowskiego „Diario de Noticias”, dodając, że polski minister otrzymał niesłychany aplauz od zgromadzonych gości.

 

Z Lizbony Marcin Zatyka (PAP)

 

 

Madera - najdłuższy urlop marszałka Piłsudskiego

 

29 marca 1931 roku Marszałek Józef Piłsudski dopłynął na pokładzie kontrtorpedowca ORP „Wicher” do Gdyni, powracając z Madery, gdzie przebywał na leczeniu przez trzy miesiące. Pobyt na portugalskiej wyspie był najdłuższym zagranicznym pobytem Piłsudskiego po odzyskaniu przez Polskę niepodległości.

„Wódz w rewolucjach, wódz w wojnach, leader polityczny, który w poszukiwaniu słońca, brakującego mu w mrocznej i zimnej Polsce, przybył na Maderę, jest postacią, którą promienie wielkiej wojny rzuciły na arenę polityki europejskiej” – napisał dziennik „Dario de Madeira” 23 grudnia 1930 roku, dzień po dopłynięciu do brzegów wyspy portugalskiego parowca „Angola” z Marszałkiem na pokładzie.

 

Schorowany Piłsudski

Współtwórca polskiej niepodległości już dużo wcześniej planował dłuższy odpoczynek, od miesięcy bowiem zmagał się z ogólnym osłabieniem organizmu; w 1928 roku przeszedł atak apopleksji. Od czasu, gdy zdobył władzę (w ramach tzw. zamachu majowego), nie oszczędzał się w polityce. Stale pełnił ważne funkcje państwowe - był premierem (dwukrotnie - w latach 1926-1928 i w 1930 roku) oraz Generalnym Inspektorem Sił Zbrojnych (w latach 1926-1935). Nie był jednak w pełni sił, aby móc zajmować się wszystkimi problemami państwa.

„Selektywne traktowanie zagadnień stojących przed państwem w coraz większym stopniu wynikało z widocznego upływu czasu, szczególnie po roku 1928, szybkiego topnienia czysto fizycznych sił Marszałka. Kilkutygodniowy rekonwalescencyjny pobyt w Rumunii latem 1928 roku dobrze posłużył ich regeneracji, ale burzliwy rok 1929, a zwłaszcza przeżycia z drugiej połowy roku 1930 sprawiły, iż nieodzowny okazał się dłuższy wyjazd kuracyjny” – tłumaczy Włodzimierz Suleja, autor książki „Józef Piłsudski”.

Zanim Marszałek wyjechał z kraju, postanowił rozprawić się z opozycją. Rozwiązał parlament i zarządził rozpisanie nowych wyborów. Przeprowadzono je w listopadzie 1930 roku, po osadzeniu w twierdzy brzeskiej przeciwników politycznych. Wybory, nazywane przez przeciwników sanacji „wyborami brzeskimi”, zakończyły się zdecydowanym zwycięstwem sanacji, reprezentowanej przez Bezpartyjny Blok Współpracy z Rządem. 3 grudnia Piłsudski złożył dymisję z funkcji szefa rządu; zastąpił go jego przyjaciel – Walery Sławek.

 

Egipt czy Madera?

Jeszcze jako premier, 28 listopada, Piłsudski poinformował współpracowników o zamiarze dłuższego wyjazdu na kurację. Brał pod uwagę ciepłe kraje, planował m.in. wyjazd do Egiptu, ale ostatecznie – po namowie córek (Jadwigi i Wandy) – wybrał odpoczynek na Maderze, wyspie na Atlantyku, stanowiącej zamorskie terytorium portugalskie.

„Już na kilka tygodni przed datą wyjazdu ukazały się obszerne na ten temat artykuły, a plotka dodawała, że Marszałek jest chory i że na Maderę musi pojechać. W rzeczywistości jednak nie był chory, a jedynie zmęczony i wyczerpany nerwowo. Mówił później, że w Polsce nie znalazłby takiego miejsca, gdzie by Go nie odnaleziono i nie zasypano sprawami do rozstrzygnięcia. Dlatego właśnie wybrał odległą Maderę, bo jak się później wyraził: +nie każdy Polak czuje w sobie Czarnieckiego+, robiąc aluzję do wyprawy dzielnego hetmana na wyspę Rugię” – wspominał w swym pamiętniku kpt. Mieczysław Lepecki, który także wybrał się na Maderę, choć początkowo – na zlecenie ppłk. Józefa Becka (od 1932 roku ministra spraw zagranicznych) – utrzymywał ten fakt w tajemnicy (ujawnił się dopiero na miejscu). Jego zadaniem była dbałość o bezpieczeństwo Piłsudskiego.

 

Pociągiem przez Europę

Swą najdłuższą zagraniczną podróż w okresie II RP Marszałek rozpoczął wieczorem 15 grudnia, dziesięć dni po swych 63. urodzinach. Wyruszył pociągiem ze stacji Warszawa – Dworzec Główny; żegnali go bliscy współpracownicy, dyplomaci z ambasadorem Francji Julesem Laroche’m oraz warszawiacy. Marszałkowi towarzyszyło dwoje lekarzy – dr Eugenia Lewicka i dr płk Marcin Woyczyński, a także wspomniany kpt. Lepecki, doświadczony podróżnik, swobodnie posługujący się językiem portugalskim.

Szczególnie jednak obecność u boku Piłsudskiego dr. Lewickiej, młodszej o 29 lat od Marszałka specjalistki od fizjoterapii, budziła zainteresowanie, głównie opozycyjnej prasy. Oboje, Lewicka i Piłsudski, poznali się prawdopodobnie w 1924 roku w sanatorium w Druskiennikach. Plotki o ich romansie ponownie wybrzmiały po przedwczesnym, na początku marca 1931 roku, powrocie lekarki do Polski.

Podróż do Portugalii wiodła przez Austrię, Szwajcarię, Francję i Hiszpanię. Po drodze Piłsudski był wielokrotnie życzliwie witany przez Polonię oraz obcokrajowców. Nie ominął go jednak pech – podczas przejazdu w salonce nieuważnie pozostawił swoją szablę, którą nosił przy boku. „Zrobił się gwałt. Przeszukano cały wagon na próżno. Marszałek musiał wysiąść na stacji w Lizbonie bez szabli. Echo tych +zdarzeń+ z szablą doszło do prasy lizbońskiej w zniekształconej formie, jako jej zaginięcie, względnie zrabowanie. Wiadomość tę podchwyciły w swoje ręce wielkie agencje telegraficzne i poczęły nią po swojemu żonglować” – pisał kpt. Lepecki. Jak dodał, sprawa doczekała się szczęśliwego końca – szabla, która wróciła pociągiem do Warszawy, została wkrótce odesłana do Funchal, stolicy Madery.

Do Lizbony Marszałek dotarł wieczorem 19 grudnia. Zakwaterowano go w miejscowym hotelu „Intercontinental”. Następnego dnia spotkał się z portugalskim prezydentem gen. Antonio Oscarem de Fragoso Carmoną, który uhonorował niezwykłego gościa orderem „Wieży i Szpady”.

 

Marszałek na dalekiej wyspie

W rejs do Madery Piłsudski wypłynął jeszcze 20 grudnia, na pokładzie statku „Angola”, opuszczając lizboński port przy dźwiękach orkiestry wojskowej. Po dwóch dniach statek dopłynął do brzegów Madery. W porcie w Funchal Marszałka witali miejscowi oficjele, po czym, podstawioną limuzyną, zawieziono go wraz z towarzyszami podróży do willi „Quinta Bettencourt”.

„(…) przyjazd Marszałka Piłsudskiego zrobił na Maderczykach, znudzonych różnymi wizytami, wrażenie bardzo duże. O Polsce wiedzą tam niewiele. Wydaje się ona jakimś odległym, zawianym śniegiem, ściętym mrozem, a nade wszystko, sąsiadującym z bolszewią. To sąsiedztwo zwłaszcza wpływa niepokojąco. Hm, zawrzeć to o miedzę! I tu nagle z tego dziwnego kraju, znad samej granicy Rosji, przybywa ten Piłsudski, najsławniejszy Polak” – pisał kpt. Lepecki.

Typowy dzień Marszałka na urlopie znacznie odbiegał od napiętego grafiku, z którym zwyczajowo zmagał się podczas urzędowania w Belwederze. Jak pisze Adam Lewandowski w książce „Józef Piłsudski na Maderze”, w czasie pobytu na portugalskiej wyspie Piłsudski, nie pracujący jak zwykle do późnej nocy bądź rana, wstawał wcześnie, a o godz. 8 spożywał śniadanie. Następnie spacerował po ogrodzie, ok. godz. 11 jadł drugie śniadanie, po czym zazwyczaj poświęcał się lekturze prasy. Obiad podawano o godz. 15, kolację – przeważnie pięć godzin później. Jadłospis Marszałka obfitował w lokalne specjały, głównie różne gatunki ryb.

Oprócz wypoczynku i rozrywki – szczególnie stawania pasjansów oraz gry w szachy z płk. Woyczyńskim – Piłsudski przygotowywał na Maderze publikację „Poprawki historyczne”. Były to polemiczne komentarze do zabranych na Maderę „Pamiętników” Ignacego Daszyńskiego oraz „Wspomnień i dokumentów” Leona Bilińskiego. Książkę, spisaną na maszynie zaopatrzonej w polski alfabet, wydano ostatecznie w 1931 roku, po powrocie Marszałka do Polski. Piłsudski wysyłał też rodzinie korespondencję, w której opisywał m.in. klimat i krajobraz wyspy. „A na ocean patrzeć już nie mogę i kiedy siedzę w ogrodzie, to siedzę już plecami do oceanu, żeby nie lazł mi do oczu” – pisał w jednym z listów do córek.

Wiele czasu spędzał w zaciszu domowym i ogrodzie; jako urlopowicz rzadko udawał się na oficjalne wizyty. Wiadomo, że gościł m.in. u gubernatora wyspy Jose Marii de Freitasa, który wcześniej odwiedził polskiego przywódcę w jego willi. Piłsudski udzielił też wywiadu dziennikarzom brazylijskiej gazety „Corveiro da Manha”, mówiąc m.in. o polskiej akcji kolonizacyjnej w Brazylii.
Pobyt Marszałka na Maderze był szeroko komentowany w kraju, szczególnie przez opozycję. Kuracjusz stał się „bohaterem” karykatur. Autorzy jednej z nich życzyli Piłsudskiemu stu lat, ale… na odległej wyspie. Tymczasem, z okazji obchodzonych 19 marca imienin współtwórcy polskiej niepodległości, na Maderę – w ramach akcji przeprowadzonej przez BBWR – masowo przesyłano pocztówki z dedykacją dla wielkiego Polaka.

 

Powrót do ojczyzny

Było już wiadomo, że niebawem wróci on do kraju. Datę rozpoczęcia podróży powrotnej wyznaczono na 23 marca; dzień wcześniej do portu w Funchal zawinął OPR „Wicher”. Nastał czas pożegnań, także tych oficjalnych. „Opuszczając pański kraj, Panie Prezydencie, śpieszę z głębokim podziękowaniem za serdeczne przyjęcie. Zachowam na zawsze w pamięci pobyt na wyspie Maderze i na zawsze pozostanę z uznaniem za wiele serdeczności, jakiej doznałem” – dziękował portugalskim władzom wracający do ojczyzny Piłsudski.

23 marca w godzinach popołudniowych odbyło się oficjalne pożegnanie Marszałka - przy udziale miejscowych władz, wojska oraz mieszkańców wyspy. Po ceremonii Piłsudski wszedł na pokład polskiego kontrtorpedowca, który odpłynął w kierunku północnym. 26 marca ORP „Wicher” zacumował w porcie w Cherbourgu, gdzie niezwykłego gościa witano z wielkimi honorami. Podróż kontynuowano po krótkim postoju, aż 29 marca okręt dobił do gdyńskiego portu.

„Rząd – admirałowie, generałowie, orkiestra, kompania honorowa – protokół. Komendant wychodzi na pokład w cienkim płaszczu. Na molo leży śnieg. Pułkownik Sławek podchodzi do Pana Marszałka z futrem. Kilka słów namowy, zniecierpliwiony ruch ręką. Sławek zrezygnowany oddaje futro komuś z otoczenia” – relacjonował powitanie Piłsudskiego na polskiej ziemi kmdr. por. Konrad Namieśniowski, członek załogi okrętu.

W Gdyni obecni byli nie tylko przedstawiciele władz z premierem Sławkiem na czele czy żołnierze kompanii honorowej Marynarki Wojennej, ale i córki Marszałka. Cała trójka wraz z polskimi oficjelami razem wróciła do Warszawy pociągiem.

Piłsudski potrzebował trochę czasu na aklimatyzację, po czym wrócił do aktywnej polityki. Pod koniec kwietnia 1931 roku zwołał zebranie współpracowników, na którym zapowiedział m.in. ograniczenie swych interwencji w bieżące problemy państwa do spraw ściśle związanych z wojskiem.
Niebawem do Marszałka doszła smutna wiadomość – w czerwcu zmarła wskutek zatrucia dr Lewicka. Od razu pojawiły się domysły i spekulacje; rozgłaszano też, jakoby po powrocie z Madery lekarkę odwiedziła żona Marszałka Aleksandra Piłsudska. Szczegóły ich ewentualnego spotkania, a także okoliczności śmierci Lewickiej, pozostały tajemnicą.

 

Wspomnienie urlopu

O tym, że pobyt na Maderze zapadł Piłsudskiemu na długo w pamięci świadczy relacja Felicjana Sławoja Składkowskiego, który brał udział w spotkaniu z Marszałkiem w listopadzie 1932 roku. „Mówił o swych wrażeniach z niedawnej podróży do Portugalii i na Maderę; odmalował barwnie kult w Portugalii dla wielkiego odkrywcy Vasco da Gamy. Wreszcie przeprowadził paralelę między dawnym rozmachem żeglarskim Portugalczyków a obecnym Anglików. Opowiadając o szalenie szybkim powrocie na +Wichrze+ po wzburzonym Morzu Północnym, Komendant nie mógł się nachwalić dzielności i wytrwałości komandora Morgensterna (Tadeusza Podjazda-Morgensterna, dowódcy ORP „Wicher”), śmiejąc się, że zmusił go do płynięcia z szybkością przekraczającą już wielki wysiłek okrętu. Pan Marszałek, jak zwykle, mimo burzy i niepogody na morzu, zniósł podróż doskonale, bez żadnych morskich dolegliwości. Mówiąc o morzu i jeździe na +Wichrze+, Pan Marszałek ze śmiechem używa szeregu wyrażeń technicznych morskich, których nabył w czasie powrotu z Madery” – zapamiętał Składkowski, przyszły premier II RP (w latach 1936-1939).

 

Waldemar Kowalski

 

 

 

Władysław  Warneńczyk  na  Maderze

 

 Czy Władysław Warneńczyk zmarł 10 listopada 1444 pod Warną? Czy tylko zaginął? Czy rzeczywiście janczar Kodża Hyzyr odciął głowę króla Władysława i podarował ją sułtanowi. Sułtan Murad II nakazał ją zakonserwować w miodzie? Władysław był brunetem, tymczasem głowa w miodzie należała do blondyna. Nigdzie nie znaleziono reszty królewskiego ciała ani jego zbroi. Zwłoki Władysława były łatwe do rozpoznania. Król miał sześć palców u jednej nogi.
 Jest więc bardzo prawdopodobne, że Władysław ocalał. Według nie potwierdzonych podań król w przebraniu zakonnika uciekł na papieski statek, który zbierał niedobitków po Warnie. Krótko przebywał na dworze swojego sojusznika (pod Warną walczyły oddziały bośniackie) księcia Bośni Stefana Vukcicia. Potem przebywał w klasztorze św. Katarzyny na Synaju, gdzie wstąpił do zakonu rycerskiego św. Katarzyny, jednego z najstarszych na świecie.
Jako rycerz, najlepiej mógł odpokutować swoje winy walcząc z niewiernymi. Tylko gdzie? Portugalia wciąż walczyła, zajmując Ceutę i sposobiąc się do podboju Maroka. Był to więc jedyny kraj, gdzie Władysław mógł odpokutować winy z mieczem w dłoni.
Trafił więc do ówczesnej Legii Cudzoziemskiej, czyli kompanii odkrywców księcia Henryka Żeglarza, który ściągał awanturników z całej Europy i kazał im odkrywać nowe lądy. Książę wszakże miał atencję do byłego, ale bądź co bądź króla, więc zamiast wysłać go do Afryki, wolał go osadzić w jakimś spokojnym acz ustronnym miejscu. Takim miejscem była Madera.
Władysławowi nadano Madalena do Mar z zadaniem skolonizowania terenu. Poślubił szlachciankę Annes, z którą miał syna Zygmunta i córkę Barbarę. Imiona raczej mało portugalskie, za to bardzo popularne w naszej części Europy. Jak przystało na dobrze urodzonego, był częstym gościem w Funchal, na dworze João Gonçalvesa Zarco, cieszącego się spokojnym życiem szczura lądowego jako gubernator (kapitan) Madery.
Na Maderze Władysław był znany jako Henrique Alemao. Dosłownie Henryk Niemiec, ale przydomkiem Alemao określano w Portugalii wszystkich, którzy pochodzili z krajów na wschód od Renu i na północ od Alp.
Herique Alemao żył naprawdę. Zachował się dokument z 1457 roku nadający mu ziemię w kotlinie świętej Magdaleny.
Jest też inny wiarygodny dowód pobytu Warneńczyka na Maderze. - Ladislaus Rex Poloniae et Hungarie vivis in sulisulis regnum Portugalie – pisze zakonnik Mikołaj Floris w liście do wielkiego mistrza krzyżackiego Ludwiga von Erlichshausena. List, napisany w 1472 roku (a nie 1452, jak błędnie sądzono) znajduje się w Getyndze. Przez wieki leżał w Królewcu, ale gdy do miasta zbliżała się Armia Czerwona, został wywieziony wraz z całym archiwum uniwersytetu. List badał historyk dr Leopold Kielanowski. Przesłał jego fotokopie do największych specjalistów na świecie. Z Archiwum Watykańskiego otrzymał najwierniejszy z możliwych przekład z łaciny. W tłumaczeniu na polski słowa listu brzmią: „Chcę ci oznajmić, że król Władysław żyje obecnie na wyspach Królestwa Portugalii, a ja jestem jego towarzyszem i współpustelnikiem. Odsuń zatem wszelkie wątpliwości, jedynym celem napisania tego listu jest wykorzenienie obustronnej nienawiści i zawziętości między twoim zakonem a Polakami, a to niechże się stanie za sprawą Ducha Świętego. Zlecam oddawcy tego listu Janowi Polakowi popularnie zwanym szipar - żeglarz, który cudownym zbiegiem okoliczności mnie na swój statek przyjął i zawiózł do Lizbony, aby przekonał Waszą Dostojność o rzeczach które widział i o których słyszał. Może Wasza Dostojność dać wiarę, jak w Świętej Ewangelii…”
Portugalska legenda głosi, jakoby na Maderze pochodzący z Polski mnisi rozpoznali polskiego króla Władysława, po sześciu palcach u nogi i znajomości mowy polskiej. Prosili go, by wrócił do kraju, ale ten odmówił. Prosili więc portugalskiego króla Alfonsa, by ten się wstawił za nimi. Ten wezwał Henryka Niemca, ale od znów odmówił powrotu na tron. I wracając z Portugalii zginął ugodzony głazem spadającym z Cabo Girao. Ciała nieodnaleziono. 
Jest opinia, że prawdopodobnie zastał pochowany w małym kościółku w Madalena do Mar u wybrzeża, podczas remontu znaleziona płytę z herbem, miała być zabrana do Lizbony w celu ekspertyzy, a było to w 2016 r., tak nam ksiądz z tego kościoła opowiadał.

 Kościół w Madalena do Mar (By zarco - Own work, Public Domain)


Dom w Madalena do Mar,  miejsce, gdzie ponoć mieszkał w II połowie XV w. Henrique Alemão (Henryk Niemiec)


Cabo Girão

 

 Krzysztof Kolumb – syn Władysława III Warneńczyka

Zupełnie nowe oblicze Krzysztofa Kolumba wyłania się z właśnie opublikowanej po polsku książki "Kolumb. Historia nieznana" portugalskiego historyka Manuela Rosy, który uważa, że odkrywca Ameryki był synem polskiego króla z dynastii Jagiellonów, Władysława III Warneńczyka. I kolejna ciekawostka z życia Władysława III Warneńczyka na Maderze. Manuel Rosa z Duke University w Północnej Karolinie, który dwadzieścia lat studiował dokumenty źródłowe dotyczące Kolumba twierdzi, że ojcem odkrywcy Ameryki jest  Władysław III Warneńczyk.
Twierdzi on, że na związek Kolumba z postacią Henryka Niemca wskazuje też fakt, iż  w pewnym okresie życia Kolumb zamieszkał na Maderze, dokładnie tam, gdzie znajdował się pałac tajemniczego rycerza. Kolumb nie tylko na 15 lat przed swoimi odkryciami, które ewentualnie mogłyby ten fakt jakoś wytłumaczyć, ożenił się z arystokratką, ale też kontaktował się swobodnie z królem Portugalii. Opatrywał też swoje listy monogramem, na którym widać literę S. Wiadomo, że syn Henryka Niemca miał na imię Segismundo czyli Zygmunt, imię to przewija się wśród Jagiellonów. Ostatecznych dowodów mogłoby dostarczyć badania porównawcze DNA, na które jednak nie zdecydowali się książęta Sanguszkowie, żyjący potomkowie Jagiellonów.
Profesor chce potwierdzić swoją tezę zlecając zbadanie i porównanie DNA Kolumba z katedry w Sewilli oraz Władysława Jagiełły, ojca Władysława III, czyli domniemanego dziadka Kolumba. Poprosił już o zgodę krakowską kurię.
To może wszakże się nie powieść; Władysław być może wcale nie był synem Jagiełły. Królowa Zofia była wszak nie raz oskarżana o zdradę małżeńską. Zresztą nie ma się jej co dziwić; w chwili poczęcia Władysława miała 19 lat, gdy Jagiełło 61 lat. Zbadanie DNA Jagiełły może nie przynieść efektu. Wówczas kolejnym krokiem potwierdzenia polskości Kolumba, będzie  porównanie DNA królowej Zofii albo Kazimierza Jagiellończyka.
W swojej książce przedstawia dowody, że Kolumb robił wiele, aby ukryć swoje pochodzenie.
Uważa, że zawiązano spisek, by ukryć prawdziwe pochodzenie Kolumba i chronić tożsamość jego ojca. Europejskie dwory znały prawdę, nie ujawniały jej ze znanych sobie powodów. Syn Kolumba w swoim tekście na temat ojca podkreśla, że sam ojciec nie chciał ujawniać swojego pochodzenia. Znane nam podpisy Kolumba można odcyfrowywać na kilka sposobów, przypominają raczej zaszyfrowaną informację, niż sygnaturę. Sam Kolumb używał zresztą nazwiska Colon, forma Columbus to literówka jednego z włoskich biskupów w jego dopisku do listu ogłaszającego odkrycie nowego lądu. Charakterystyczne, że choć błąd bardzo szybko się upowszechnił, sam Kolumb nigdy go nie próbował sprostować. Najwyraźniej utajnienie tożsamości było mu z jakichś względów na rękę.
Uważa, że uznanie Władysława Warneńczyka za ojca człowieka, którego znamy dzisiaj jako Krzysztofa Kolumba, pozwala wyjaśnić wiele zagadek z jego życiorysu - wczesne małżeństwo z arystokratką, posiadanie solidnego wykształcenia i stosunków na dworze królewskim. Tylko osoba z możnego rodu dostępowała w tamtych czasach takich przywilejów. Ale pochodzenie od polskiego króla wyjaśniałoby też, dlaczego i sam Kolumb i jego syn, utrzymywali swoje pochodzenie w tajemnicy - chronili w ten sposób tożsamość Warneńczyka. O polskich korzeniach Kolumba może też świadczyć jego wygląd. Był rudawy, o jasnej karnacji, niebieskooki, miał orli nos - tak jak Warneńczyk.
Na podstawie 
http://forsal.pl/


         Krzysztof Kolumb                                                Władysław III Warneńczyk

 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

1918

  Źródło:      https://www.facebook.com/MojHistorycznyBlogMHB       http://mojhistorycznyblog.pl/ KARTKA Z KALENDARZA 10 listopada 1918 roku...