Kołomyja 1939 - Saint Hippolyte 1940

 

Wspomnienia

Kazimierz Kręcicki   (14.02.1915 - 17.03.1998)

  - podporucznik - 49. Huculskiego Pułku Strzelców  w  11. Karpackiej Dywizji Piechoty
  - podporucznik - od 21.11.1939 roku dowódca 3.plutonu, 4. kompanii, 2. batalionu, 6.Kresowego Pułku  Strzelców Pieszych, 2.Dywizji Strzelców Pieszych
 - porucznik - dowódca 2 kompanii, 6 Kresowego Batalionu Strzelców Pieszych, 2 Brygady Strzelców Pieszych, 4 Dywizji Piechoty.






  Kołomyja rok 1939

Początek roku szkolnego łączy sie z wojną i strasznymi jej okrucieństwami, golgotą naszego narodu i drogą krzyżową żołnierza  II Rzeczpospolitej. Czas przytłumił już trochę tragedię. Winy ani wodza, ani wojska, ani polityki niema. Ot po prostu. I Herkules dupa, kiedy ludzi kupa. Mnie jakoś opatrzność Boża ratowała.
W maju 1939 tajnym rozkazem mobilizacyjnym przydzielony byłem jako zastępca dowódcy kompanii cyklistów. Wcześniej jednak w kwietniu, złożyłem wraz z bratem Stanisławem podanie na Politechnikę Warszawską - przyjęci. W czerwcu znalazłem się w Warszawie. Miejsce moje zajął por. Mazurek. W bitwie pod Mużołowicami prawie wszyscy oficerowie z kompanii cyklistów polegli: d-ca komp. Dominik Dawidowicz, Roman Mazurek, Tadeusz Budzyński (wielki przyjaciel), Bazyli Półchłopek - dobrzy oficerowie, ja ocalałem. Z Warszawy wróciłem do pułku w Kołomyi (49 pułk -mój) już był zmobilizowany i zaraz wyruszył na front. 48. pułk piechoty Stanisławów; 49. p.p. Kołomyja; 53. p.p. Stryj; 11. pułk artylerii   Stanisławów tworzyły 2.dywizję piechoty. Dowódca dyw. Prugar-Ketling. Dywizja spisała się świetnie. Prugar-Ketling po upadku Polski przedostał się do Francji i był dowódcą 2. dywizji polskiej we Francji, do której i ja należałem . Prugar dzielny żołnierz, znakomity dowódca - wrócił do Polski  46 roku - aresztowany (zmarł na serce) Pochowany na Powązkach Wojskowych -[AZ 5] (ilekroć byłem potem w Warszawie byłem na jego grobie). Był człowiekiem bardzo godnym i żadne przekleństwo nie wychodziło z jego ust. Po powrocie z Warszawy, przydzielono mnie do dowództwa rezerw pułkowych. Rezerwy około 860 ludzi. Utworzono z nich 2 bataliony. Mój batalion - dowódca maj. Sokołowski (beznogi i chory) ustąpił objąłem ważne dowództwo do czasu innej nominacji. Potrzeba szybko uczy i okres dojrzewania jest przyśpieszony.
Drugi batalion kpt. Buryłło i ppor. Albiński - zadanie nasze: przemaszerować do magazynów dywizji po nową broń i umundurowanie i być gotowi 15 września do akcji. Magazyny były oddalone około 140 km. odsunięte od granicy bolszewickiej. Z Rosją Piłsudski przewidywał wojnę. Więc magazyny były w głębi kraju. Uzbrojenie batalionu: austriackie Mannlichery i 6 c.k.m. z pierwszej wojny światowej, 200 sztuk amunicji na żołnierza w ładownicach 100 strzelb żołnierze na wozie taborowym (wszystko to na parę godzin walki). Batalion drugi posuwał się równolegle ok.12 km. od pierwszego. Szliśmy po dniach w lasach lub jarach, główne marsze były nocne.
10 września  nasz rezerwowy batalion stał w gotowości fizycznej w dużym lasku - odpoczywał, aby w nocy podjąć marsz. Około godziny 4 po południu zauważyliśmy cztery niemieckie samoloty: Jeden duży  i trzy myśliwskie lecące w naszym kierunku tuż nad laskiem, gdzie odpoczywaliśmy. Wyglądało, że myśliwce eskortują kogoś ważnego. Miałem przygotowaną obronę przeciwlotniczą (4 CKM +8 RKM). Pułap ok. 700 m. prawie nad głowami. Otworzyłem ogień wszystkimi karabinami maszynowymi  tylko do dużego samolotu. Przy takiej sile ogniowej, doskonałych warunkach atmosferycznych, obsłudze dobrze wyszkolonej - wszyscy starzy żołnierze, przeważnie kaprale, byłem zupełnie przekonany, że strącimy chama (pocisków świetlnych nie używałem, aby nie zdradzić myśliwcom swego stanowiska). Odleciały son of the bitch  może gdzieś dostał, ale nie w motor. Z bólem serca patrzyłem ja samoloty zniknęły na horyzoncie. Obsługi klęły, niektórzy  płakali. Wlazłem w krzaki i ryczałem ze złości jak bawół. W duszę weszło przekonanie, że nie zdołamy się obronić, że nas pobiją.
Dnia 12 września desant niemiecki wraz z bojownikami ukraińskimi, zniszczył załogę magazynów (25 ludzi). Magazyny spalił. Zostaliśmy z tym, co każdy miał. Dwa razy por. Antoś Rolski  i ja próbowaliśmy ich osaczyć (było ich razem około 150-180 ludzi. W terenie półgórzystym, pokrytym laskami łatwo im było się z pomocą miejscowych Ukraińców umknąć. Zanim zamknęły się kleszcze już ich tam nie było. Cały czas ostrzeliwany byłem z lasków i gaików przez bojówki ukraińskie. 17 września Rosjanie zaatakowali ze wschodu. 18 września kpt. Kikrza przywiózł motocyklem rozkaz, by mój batalion przekroczył granicę węgierską. Batalion Buryłły miał się okopać od strony sowieckiej, by osłaniać. Dnia 19 września dałem rozkaz przekroczenia granicy węgierskiej. Ci, którzy nie chcieli opuścić Polski (około 50 - byli to w większości Łemkowie i Huculi - dałem im wolną rękę i podziękowałem za służbę.
Tak rozpoczęła się moja tułaczka żołnierska; Węgry, Jugosławia, Włochy, Francja, Anglia, Stany Zjednoczone. 2, batalion kpt. Buryłły okopował się i podjął walkę z oddziałami sowieckimi. Po dwóch godzinach oficer sowiecki z trębaczem i białą chorągwią zażądał rozmowy z Buryłłą - tłumacząc, że przychodzą z pomocą Polsce etc. Potem znalazłem kpt. Buryłłę i por. Albińskiego na liście katyńskiej. Dawne czasy tej tragedii, ale będą jak ogień i trzeba je zapamiętać. Chodziłem jeszcze raz z Węgier do Kołomyi bez broni w ubiorze Hucuła w towarzystwie wiernego Polsce hucuła, by zniszczyć różne przechowywane dokumenty u pani Lityrowej i Stecewiczowej . W tym początkowym bałaganie udało się szczęśliwie.
Wróćmy się do Kołomyi do dnia 17 września, gdzie stało nasze naczelne dowództwo: marszałek Śmigły, gen. Stachowicz (szef sztabu etc.) Na wiadomość o przekroczeniu granicy przez Sowietów Śmigły na ostatniej wojskowej odprawie zarządził:  wojska co zostały maja przedostać się do Francji przez Węgry i Rumunię, by we Francji organizować, przy boku armii francuskiej siły polskie. Sam z wielką mocą oświadczyłem, że granicy nie przekroczymy: Stachowicz mówił: w rejonie Nadrównej stoją dwa gotowe do walki bataliony - Mój i Buryłły (o spaleniu magazynów nie wiedziano). Naczelny wódz znał dobrze te tereny. Tam chciał się okopać i podjąć ostatni bój. Do naszych sił dołączyłaby straż naczelnego wodza. Marszałek po prostu chciał polec w walce. Byłby to koniec Antosia Rólskiego, Albińskiego, Buryłły, mój i wielu innych - inaczej by nie mogło być.
Minister Beck, attache militarny francuski, dowiedzieli się, że są 2 okręty francuskie na morzu Czarnym, które przewiozą rząd polski i marszałka do Francji, a Rumunia, jako państwo sprzymierzone zezwoli n przejazd. Po burzliwej dyskusji marszałek ustąpił - Bujda - Rumuni internowali Śmigłego i wojsko polskie przekraczające granice, a umowę z Polską odwołali. Ja z różnymi przygodami znalazłem się we Francji i tam wstąpiłem do tworzącej sie amii polskiej.
Jeśli ktoś krytykuje te czasy, wodza, politykę kraju i jej ustrój społeczny - po prostu jest głupi. " nec Hercules contra plures ". Po naszemu " i Hercules dupa, kiedy ludzi kupa". Powtarzam to jeszcze raz.


Saint Hippolyte  rok 1940
Chcę teraz przedstawić klęskę Francji, te ostatnie dni dumnego narodu na tym jednym odcinku 8. armii francuskiej, w której skład weszła nasza 2. polska dywizja. Staliśmy prawie gotowi do wymarszu na front w okolicy Poitier ( gdzie 1200 lat temu Karol Młot pobił w 3 dniowej bitwie Saracenów). Alarmem zostaliśmy  odwołani i przerzuceni w rejon Belefot'u. Nieco wcześniej ofensywa niemiecka  odcięła od głównych sił 23 dywizje francuskie wyborowego wojska, karnego, dobrze uzbrojonego o dużym morale. Z obu stron próbowali francuzi przebić otaczający pierścień niemiecki, bez skutku i ponosząc ciężkie straty. Okrążone jednostki wyczerpały amunicję, benzynę i żywność. Po kilku dniach poddali się Niemcom. To przypieczętowało klęskę Francji. W pospiechu tworzono linię obronną Weygenda (Był w Polsce w roku  1920 w bitwie pod Warszawą.) Pierwsza Polska Dywizja Grenadjerów i Druga Dywizja Strzelców Pieszych (to moja jednostka: 3 pluton piechoty) miały wejść na południowe skrzydło linii Weygenda. 2. dywizja miała bronić Belfort'u (stara forteca francuska z roku 1870).
Po dwutygodniowym odpoczynku i reorganizacji sił, Niemcy uderzyli na linię Weygenda, która po dwóch dniach zaczęła się łamać. Siły francuskie rozpoczęły odwrót na południe Francji. 8. armia francuska, do której należeliśmy została przerwana pod Besancon przez pancerny korpus niemiecki Guderiana, odcinając 45 korpus francuski od  głównych sił 8. armii i przyciskając go do Szwajcarii.  Skład 45. korpusu:  2. dywizja polska, 67 dywizja francuska, część 4. dywizji francuskiej i pułk spahisów. Siła to dość duża, ale odcięta  od dowozu amunicji, benzyny, żywności. Ta sytuacja wojskowa zastała mój  wzmocniony dwiema drużynami francuskimi pluton z zadaniem obrony FORTU ROPPE. Tam też otrzymałem pierwszy chrzest ogniowy we Francji.
Dowódca korpusu gen. Daille w porozumieniu z gen. Prugarem (dowódca polskiej 2.dywizji) zdecydowali przerwać się z worka uderzając na Besancon. Nastąpiło wycofanie z Belfort'u forsownym marszem na południe (dzień i noc, dzień i noc) czasami jakiś odpoczynek dwugodzinny. Jakiś "chłopak" rzucił się do rowu i śpi, ja musze iść na odprawę. W trzecim dniu dostawałem ze zmęczenia halucynacji. Uderzenie na Besancon zostało poniechane. Niemcy rzucili na ten odcinek dodatkową dywizję, a dowódca 8. armii francuskiej nie miał sił, aby z drugiej strony uderzyć na Besancon, dalej oderwanie się od pobliża Szwajcarii, pozwalałoby wleźć na nasze tyły, co braku dowozów skończyłoby się poddaniem. W rezultacie dowódca korpusu zdecydował stoczyć ostatnia bitwę na wzgórzach CLOS DU DOUBS. Środek oporu nasza dywizja, na prawo 67. dywizja francuska, na lewo spanisi i reszta 4. dywizji. Na przedpolu dowódca dywizji stworzył trzy punkty oporu: St. Hippolyte, Maiche, Dumprichard.
Nasz  batalion został na noc 18/19 czerwca w St. Hippolite, a rankiem wycofał się na główną pozycję, zostawiając do godziny 12 w południe trzy plutony. Od południa dwa plutony: por. Staszek Bacia i szer. podch. Staszk Wojnar. Od zachodu wzmocniony pluton por. Kazimierza Kręcickiego. Około 10.30 na docinku Wojnara i Baci dochodzi do mnie odgłos potężnej strzelaniny, działek ppanc i karabinów maszynowych. W dwadzieścia minut później pojawiają się niemieckie patrole zwiadowcze (motocykliści), Zaczynamy walkę ogniową. Nieprzyjaciel nie próbuje forsować rzeki - okłada nas lekkimi moździerzami i ogniem karabinów maszynowych. mam jednego rannego.  Około 11.30 ogień słabnie i widzę, że Niemcy wycofują się. Na odcinku Baci i Wojnara jeszcze potężna strzelanina.
O godzinie 12 wycofuję się na główne pozycje, gdzie otrzymuję swój odcinek do obrony. Okopuję się. O 5 po południu nadchodzi wielka burza z piorunami. Wkrótce potem nasza artyleria zaczyna ogień zaporowy. Niemcy odpowiadają. Przez piętnaście minut nie można rozróżnić pojedynczego strzału. Niemiecki ogień i natarcie piechoty i czołgów idzie na lewo od nas (800-1000 m) na 4. pułk. Na naszym przedpolu intensywne patrolowanie i czasem tylko seria K.M.
18 czerwca nadchodzi wiadomość, że marszałek Petain podpisał z Niemcami zawieszenie broni.
Noc  18/19 czerwca 1940r.


Robiłem przygotowania do obrony mego odcinka do późna. O godzinie 1.30 zmieniłem się z zastępcą, by trochę odpocząć . Około godziny 4. zastępca pchor. Windyk obudził mnie (nie spałem, bo przed bitwą trudno zasnąć). Panie poruczniku chłopaki odkryli zamaskowane drzwi do piwnicy w winiarni, gdzie ukryty jest szampan. Każdy z butelką, za godzinę nie będziemy mieli żołnierzy, popiją się do utraty przytomności. Postawiłem wartę przy otworze, a resztę wina około 200 butelek wrzuciłem do rzeczki. Odebrałem szampany od żołnierzy, niechętnie oddawali. (Zbrodnia ta nie do przebaczenia.) Szły butelki z prądem - główki tylko było widać. Jak sobie przypomnę, to żal mi!

19 czerwca 67 dywizja francuska porzuca broń i uchodzi w nieładzie do Szwajcarii. Jeden tylko baon strzelców pieszych chce walczyć i on tylko pozostaje do końca. Dowódca 45. korpusu gen. Daille oraz nasz gen. Prugar rozejmu marszałka Petaina nie uznają. Gen. Daille daje pisemny rozkaz, dowódcy 6. pułku płk. Biewsowi aby strzelać do band francuskich, gdyby przeszkadzały w naszej obronie.
Wczesnym rankiem następnego dnia wycofujemy się w szyku bojowym ubezpieczonym i za parę godzin składamy broń na granicy Szwajcarskiej. Idę jak manekin (trzy noce bez odpoczynku). Nie staram się myśleć. Szkoda mi dumnej Francji (chociaż 67. dywizja porzuciła broń). Została dzielnemu gen. Daille, tylko właściwie nasza dywizja i pułk spahisów wierny do końca.
Na granicy szwajcarskiej  chwyciłem  gen. Prugara  w ramiona - nie mówił nic, tylko łzy duże popłynęły mu z oczu. Była to i dla nas tragiczna chwila, bo znów przeżyliśmy klęskę. Boże Mój ani jedna łza nie spłynęła mi z oczu, zostawiłem je w lasku koło Nadwórnej na zachodniej Ukrainie 10 września 1939 roku strzelając do niemieckiego samolotu.

 

***************


Boje Polskie 1939-1945. Przewodnik Encyklopedyczny
Pod redakcją naukową Krzysztofa Komorowskiego

CLOS DU DOUBS

(18-19 VI 1940)



Wzgórza we wschodniej Francji (Alzacja), w pobliżu granicy szwajcarskiej. 18 i 19 czerwca 1940 r. miejsce walk 2 Dywizji Strzelców Pieszych z siłami niemieckimi.

2 DSP gen. bryg. Bronisława Prugara-Ketlinga liczyła 15 883 żołnierzy. 13 czerwca została przetransportowana w rejon Belfortu, gdzie wzmocniła południowe skrzydło 2 Grupy Armii gen. Gastona Pretelata przed spodziewanym uderzeniem Niemców przez górny Ren. Weszła w skład XLV Korpusu gen. korpusu Mariusa Daille'a i przygotowywała się do obrony południowej części odcinka „centrum". Siły te zagrożone okrążeniem wycofały się w kierunku południowo--zachodnim.

17 czerwca w godzinach rannych oddziały 2 DSP znalazły się w rejonie Pont-de-Roide i kontynuowały szybki marsz na Maiche i Saint Hippolyte. Gen. Daille zależało na jak najszybszym obsadzeniu węzłów drogowych Belleherbe i Maiche oraz przejściu rzeki Dessourbre w Le Pont Neuf. Po południu dywizja otrzymała rozkaz osiągnięcia rejonu La Roche du Pretre-Les Fins- granica szwajcarska, ale wieczorem była już wtłoczona w zakole rzeki Doubs pod Maiche i Saint Hippolyte. Odcięcie drogi odwrotu XLV Korpusowi skłoniło gen. Daille'a do przerwania marszu na południowy zachód i zorganizowania obrony na wzgórzach Clos du Doubs. Do realizacji tego zadania dowódca korpusu mógł użyć tylko 2 DSP, gdyż inne związki taktyczne utraciły zdolność bojową. Wyniki bitwy miały zdecydować o przebijaniu się w kierunku południowym albo o wycofaniu się do neutralnej Szwajcarii.

2 DSP zorganizowała dwa odcinki obronne: południowy i północny, składające się z samodzielnych ośrodków oporu. Zadaniem dowódcy odcinka południowego ppłk. Aleksandra Gembala (dowódca 4 pułku strzelców pieszych) było zamknięcie dróg na Goumois, a dowódcy odcinka północnego płk. dypl. Stanisława Bienia (dowódca 6 psp) zamknięcie dróg na Saint Hippolyte i Mon-tandon.

Pierwszy kontakt z nieprzyjacielem na osiemnastokilometrowym odcinku obrony nastąpił 18 czerwca o godz. 13.30 w rejonie na południowy zachód od Maiche. Oddziały niemieckiej 29 DZmot nacierały na wysunięte stanowiska spahisów, następnie do walki weszły pododdziały 4 psp. Po wyparciu spahisów Niemcy podjęli trzykrotną próbę opanowania miasteczka, lecz uderzenia odparli Polacy. Podczas tych walk gen. Daille zdecydował, że walka na wzgórzach Cios du Doubs będzie prowadzona aż do wyczerpania amunicji, potem od-działy przejdą do Szwajcarii, gdzie zostaną internowane. Gen. Prugar-Ketling otrzymał rozkaz zorganizowania obrony w/dłuż linii: Saint Hippolyte Saint Ursanne-Villcrs-granica szwajcarska. Przegrupowanie oddziałów na nowe stanowiska odbyło się nocą z 18 na 19 czerwca.

Na południowym odcinku obrony na obsadzony przez 111/4 psp Damprichard Niemcy uderzyli o godz. 7.30. Mimo wsparcia czołgów zostali odparci. Około godz. 10.00 wznowili natarcie, wspierane ogniem artylerii, moździerzy i czołgów.

 Mimo znacznych strat posuwali się do przodu i około godz. 13.00 byli już 300 m od polskich pozycji. Pododdziały polskie załamały natarcie i o zmroku zmusiły przeciwnika do wycofania się. Straty batalionu wyniosły 5 zabitych, 19 rannych i 7 zaginionych.

Na północnym skrzydle odcinka południowego styczność ogniową z nie-przyjacielem nawiązano o godz. 11.00, dwie godziny później piechota niemiecka natarła na Trevillers. Około godz. 15.00 przeciwnik wprowadził czołgi, które wskutek opuszczenia stanowisk przez artylerzystów francuskich  bezkarnie dotarły aż do pozycji obrony polskiej, ale zdecydowane działania obronne zmusiły je do wycofania się.

Na odcinku północnym przeciwnik dążył do opanowania Saint Hippolyte, ważnego węzła drogowego. Walka rozpoczęła się około godz. 10.00, kiedy Niemcy usiłowali obejść miejscowość od wschodu, przez rzekę Doubs, ale bez powodzenia (wysadzono most w Soulce i otwarto śluzy zapory wodnej w Vaufrey). Półtorej godziny później siły niemieckie uderzyły na południe miejscowości, obsadzone przez II/6 psp wspartego użyciem 3 armat 75 mm i 2 działek przeciwpancernych 47 mm. Zanim działa te zostały rozbite ogniem artylerii, zniszczyły 7 czołgów przeciwnika, a kolejne natarcie piechoty polscy żołnierze złamali. Wypełniwszy zadanie opóźnienia postępów nieprzyjaciela, batalion wycofał się zgodnie z otrzymanymi wcześniej rozkazami.

Opuszczanie linii obronnych na wzgórzach Cios du Doubs rozpoczęło się wieczorem. W nocy z 19 na 20 czerwca oddziały polskie, w szykach zwartych i z bronią w ręku, przekroczyły granicę Szwajcarii. Za nimi, w honorowej asyście spahisów, przeszli oficerowie dowództw XLV Korpusu i 2 DSP. Do 10 lipca 1940 r. do Szwajcarii przedostało się 13 711 Polaków, którzy zostali internowani. Straty dywizji wynosiły 41 poległych, 134 rannych i 2544 zaginionych i wziętych do niewoli. Nieprzyjaciel poniósł niższe straty, prawdopodobnie około 200 zabitych i rannych.

Bitwa 2 DSP na wzgórzach Cios du Doubs, w obliczu zbliżającej się klęski Francji, miała dla żołnierzy polskich znamiona bitwy honorowej. Dywizja nie została rozbita przez przeciwnika ani odcięta od granicy szwajcarskiej. Dwa dni (18-19 czerwca) powstrzymywała natarcie większości oddziałów 20 DZmot gen. por. Mauritza von Wiktorina i 29 DP gen. mjr. Wilibalda Freihera von Langermanna und Erlencampa. Do końca zachowała zdolność bojową i jako ostatnia jednostka francuskiego XLV Korpusu opuściła pole walki. Była jedyną polską wielką jednostką, która ocalała podczas działań wojennych we Francji, a jednocześnie największym związkiem taktycznym internowanym w kraju neutralnym podczas II wojny światowej. Internowanie w Szwajcarii pozwoliło polskim żołnierzom na przetrwanie wojny w szeregach wojska; w planach Naczelnego Wodza byli uwzględnieni jako odwód strategiczny.


****************

 

Maiche St. Hippolyte Damprichard - miejscowy cmentarz.


 Tablica na budynku merostwa.

 

 


 Maiche St. Hippolyte - walki od 18.06 do 19.06.1940r. 2. Dywizja Strzelców Pieszych Dowódca: gen.bryg. Bronisław Prugar - Ketling Stan osobowy: ok. 15600 oficerów, podoficerów i szeregowych Straty: 41 poległych, 134 rannych, 2544 zaginionych.

 

                                       Most w St. Hippolyte                                     

 St. Hippolyte     

 

 ***********

 

Losy  rezerwistów drugiego rzutu 49. Huculskiego Pułku Piechoty w Kołomyi.


Na podstawie książki  "Wojenne opowieści porucznika Szemraja" - Adam Majewski

 

31 sierpnia 1939
Nadeszła wiadomość o ogłoszeniu powszechnej mobilizacji. Rezerwiści otrzymali karty mobilizacyjne z terminem „natychmiast". Trzeba było pożegnać się z rodzicami,  z rodzeństwem i ruszyć w drogę, by znaleźć się we Lwowie. A tam zbombardowany dworzec i porozbijane wagony.  Trzeba ruszyć dalej, na południe, przez Stryj, by zameldować  się w koszarach 49. Huculskiego Pułku Piechoty w Kołomyi. Pułk już wyszedł. Rezerwistów  przydzielono go do drugiego rzutu. I tu pierwsze, jakże gorzkie, rozczarowanie.  Większość rezerwistów  była  w swoim  najstarszym cywilnym  ubraniu jakie  właśnie włożyli, wyjeżdżając z domu. Wiedzieli przecież, że i tak będą  je musiał oddać w pułku, nie wiadomo, na jak długo, do magazynu. Tymczasem okazało się, że w magazynach koszarowych w Kołomyi było umundurowanie tylko dla pierwszego rzutu. Drugi, jak powiedziano, ma maszerować piechotą po umundurowanie i broń do magazynów centralnych w Stryju. Sytuacja dla rezerwistów zupełnie niezrozumiała. Z Kołomyi do Stryja jest w linii powietrznej około 120 kilometrów, a drogami znacznie dalej. Linia kolejowa była zbombardowana. W dodatku wszyscy wiedzieli, że Kołomyja była od dawna przewidziana na miejsce organizowania dalszych rzutów pułku w razie mobilizacji.
I oto teraz, osiągnąwszy z takim trudem Kołomyję, rezerwiści mają piechotą maszerować z powrotem do Stryja w swoich cywilnych łachach. Nie do wiary po prostu! Tym, którzy wstydzili się w czasie wojny chodzić po cywilnemu udało się w końcu wyszukać jakieś mocno zużyte, niedopasowane drelichy. Pomaszerowali przez Łanczyn, Rożniatów, Bolechów do Doliny. Upadali ze znużenia. Wsie i miasteczka, przez które przechodzili, były ustawicznie bombardowane. Musieli w ciągu dnia ukrywać się i odpoczywać w lasach, a nocami maszerować — zwykle od zmroku do rana. W Dolinie dowiedzieli się, że magazyny wojskowe w Stryju przestały istnieć. Zostały opanowane przez nacjonalistów ukraińskich.
Po naradzie większość maszerujących zawróciła. Niektórzy przebrali się znów w cywilne łachy i znikli. Większość z głównym trzonem rezerwistów pułku pomaszerował, tym razem na południe. Wszystko to trwało wiele dni i nocy wypełnionych bezradnością, przeczuciem klęski i bombardowaniem. Niemieccy lotnicy nie tylko palili miasta i wioski, ale z zaciekłością polowali nawet na pojedynczych chłopców pasących krowy.
W ten sposób przez szereg nocy, znaczonych zgiełkiem, jakąś dziwną beznadziejnością, nużącym marszem, często o głodzie, szli przez Wygodę, Ludwikówkę, Wyszków — wreszcie 19 września dotarli do granicy węgierskiej. Tu nastąpił koniec nadziei. Mnóstwo żołnierzy i oficerów z najrozmaitszych jednostek i formacji szukało ucieczki przed niewolą. Wojna była przegrana. Mówiono, że podobno broni się jeszcze Warszawa. Niektórzy chcieli iść jej na pomoc. Inni twierdzili, że bronią się jeszcze Hel i Modlin. Ktoś temu zaprzeczał. Jacyś oficerowie cytowali rozkazy zalecające przekroczenie granicy. Klęska, nieszczęście, rozpacz. Porucznik Kazimierz Kręcicki, który dowodził grupą rezerwistów 49. Huculskiego Pułku Piechoty, zarządził przekroczenie granicy.
20 września przekroczyli polsko-węgierską granicę. Przeszli kilka kilometrów w głąb terytorium Węgier do obozowiska. Jest to dolina. Nasza kompania (mocno zdekompletowana) przeszła granicę pod dowództwem ppor.Kazimierza  Kręcickiego. Niektórzy z kolegów żałują, że opuścili kraj. Zbierają się w grupki i po cichu naradzają. Czyżby chcieli wracać?
Wielu odniosło  wrażenie, że cały świat się wali i że wkrótce ziemia pod ich stopami rozstąpi się. Na terenie zgrupowania kręcą się węgierscy wojskowi. Ich kuchnia przywozi posiłki. Są bardzo życzliwie nastawieni do polaków. Jednak ciężko  już znosić te spojrzenia pełne współczucia. Słusznie mówili starożytni: „Biada zwyciężonym". Nasi ludzie szepczą, że jutro będziemy składać broń. Mój Boże! Jeżeli chodzi o naszą kompanię, i tak większość z nas nie ma broni, a część jest do dzisiaj bez mundurów. Niektóre oddziały obozujące w tej dolinie burzą się. Są to oddziały pierwszych rzutów, które już walczyły i są dobrze uzbrojone. Oficerowie tłumaczą im, że niestety, musimy poddać się decyzji Węgrów. Znaleźliśmy się na terenie obcego, neutralnego państwa.
22 września wszystkie jednostki obozujące w tej dolinie zostały rozbrojone. Oficerom pozostawiono broń boczną.
W pułku służy wielu Hucułów i Łemków. Od kilku lat panuje między nimi dość intensywny ruch, popierany przez nasze władze, zwany restytuowaniem instytucji szlachty zagrodowej. Wielu Hucułów o polskich nazwiskach wyszukało ślady pochodzenia z klanów polskiej szlachty zaściankowej, która miała być przed wiekiem bardzo liczna w tym regionie. Władze popierają ten ruch, bo budzi on polskość między Hucułami. W 49. Huculskim Pułku Piechoty jest nawet specjalna kompania, w której służą tylko członkowie rodzin wywodzących się z dawnej szlachty zagrodowej. Bóg raczy wiedzieć, czy to istotnie jest szlachta zagrodowa, czy tylko akcja inspirowana w celu związania Hucułów z Polską. W każdym razie coś w tym musi być. Nie ma dymu bez ognia. Można było zauważyć, że wśród nich kręci się kilku obcych. Nie wszyscy są w mundurach. Nasi żołnierze twierdzą, że są to agenci różnych nacjonalistycznych organizacji ukraińskich, ściśle współpracujących z Niemcami. Gdy tylko próbowano się do nich zbliżyć, zaraz przerywali rozmowę z żołnierzami. dało się jednak zauważyć, że mówią wyłącznie po ukraińsku.
23 września  pod wieczór pomaszerowali na stację kolejową, gdzie załadowano ich do wagonów towarowych. Pociąg zaraz ruszył. Wielu z tych, którzy w ostatnich dniach gorączkowo się naradzali, gdzieś znikło. 24 września   w południe przyjechali do Budapesztu. Pociąg stał tam parę godzin. Zaprowadzono wszystkich do jednej z hal olbrzymiego dworca i poczęstowano obiadem. Usiedzieli przy porządnie nakrytych stołach, jak w restauracji, i spożywali bardzo smaczny obiad. Uusługiwały przy stołach cywilne panie węgierskie. Okazywały bardzo wiele życzliwości, a nawet serdeczności. Wydaje  się, że było to przyjęcie przygotowane przez Węgierski Czerwony Krzyż.
25 września przed wieczorem przybyli  do miejscowości Magyarovar. Jest to nieduża mieścina niedaleko granicy austriackiej. Leży przy linii kolejowej Budapeszt—Wiedeń. Tu zaprowadzono ich do obozu zorganizowanego w starej, od dawna nieczynnej fabryce. Podział na kompanie popsuł się. Wszyscy trzymają się teraz raczej w grupach regionalnych.
Propaganda niemiecka działa tutaj jeszcze intensywniej. Znaleźli  się w pobliżu okupowanej przez Hitlera Austrii. Agitatorzy rozpuszczają pogłoski, że zostaną zmuszeni przez Węgrów do ciężkich robót. Mówią, że każdy, kto chce się od tego wymigać, powinien uciec, póki jeszcze czas, do Austrii, a stamtąd zostanie natychmiast przez władze niemieckie odesłany w swoje rodzinne strony. Otrzyma nawet zapomogę na powrót do domu.
Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że jest to dywersja niemiecka, prowadzona przez działających z ramienia hitlerowców nacjonalistów ukraińskich. Szerzy się w kilku wersjach. Jedna z nich głosi, że Węgrzy wszystkich polskich żołnierzy, którzy znaleźli się w tym kraju, umieszczą w specjalnych obozach pracy, ubiorą w pasiaki, jakie mają więźniowie hitlerowskich obozów koncentracyjnych, i będą zmuszać przynajmniej przez dwa lata do ciężkiej pracy przy budowie dróg, mostów i różnych obiektów użyteczności publicznej, a inna, że po prostu wydadzą Niemcom, którzy wtedy przestaną  ich uważać za jeńców wojennych. Plotki te stały się ostatnio tak uporczywe, że chwilami stwarzają wprost nastrój paniki. Zła propaganda robi swoje. Uciekają nie tylko żołnierze z południowo-wschodnich regionów kraju, ale również rezerwiści z centralnej Polski.
W obozie pełnią straż żołnierze węgierscy — rezerwiści.
9 października  powiedziano, że polska Komenda Obozu zdołała już nawiązać kontakt z naszą placówką konsularną w Budapeszcie. Podobno udało im się już wyprawić do Budapesztu i dalej kilku naszych. Przeważnie lotników. We Francji formuje się nowa wielka armia polska. Wysłani do Budapesztu zostali do niej skierowani.
29 stycznia. Znowu kontrola stanów. Tego dnia przeciągnęła się dłużej niż zwykle, bo Węgrzy po przeliczeniu stwierdzili, że jest w obozie o kilka osób więcej, niżby to wynikało z list. Oczywiście tak im się tylko zdawało, bo w rzeczywistości jest nas o kilkudziesięciu mniej. Małe transporty żołnierzy są systematycznie wysyłane do Budapesztu, a stamtąd do polskiej armii we Francji. Jednak poczciwe Madziary o tym chyba nie wiedzą. Polska Komenda Obozu zorganizowała z pomocą całej załogi specjalny system wprowadzania w błąd gospodarzy. Lekarz zwalnia chorych lub niby chorych i wydaje im zezwolenie na pozostawanie w łóżku, o ile łóżkami można nazwać te legowiska. W czasie liczenia pseudo chorzy, już policzeni, przebiegają suterenami do następnych sal, gdzie są liczeni po raz wtóry, a czasami i po raz trzeci. Stąd powstają niejednokrotnie nieporozumienia i  wypada, że jest nas za dużo. Węgrzy pomyśleli, że w obozie ukrywają się jacyś nie rejestrowani, obcy ludzie. Zaniepokoili się tym. Powtórzyli liczenie. Tym razem było nas znów za mało. Węgierski komendant bardzo się zirytował i zarządził sprawdzanie aż do skutku. Ale w końcu utrafiono  na właściwą liczbę. Węgrzy wreszcie zorientowali się, że ich ciągle ubywa. Nie mogą tylko rozszyfrować, jak to się dzieje. Tymczasem technika dokonywania tych ucieczek jest bardzo prosta. Każdy z nas, wychodząc z obozu na przepustkę, okazuje ją przy bramie strażnikowi. Po powrocie oddajemy przepustki na wartowni. Przed nocą wszystkie przepustki muszą być zwrócone. Uciekinierzy, wyznaczeni przez polską Komendę Obozu na wyjazd do Francji, wychodzą przez bramę najzupełniej legalnie, to jest za przepustkami. W mieście któryś z nas, nie należący do tej grupy i specjalnie w tym celu wyznaczony, zbiera wszystkie przepustki i wraca z nimi do obozu. Przepustki te rozdzielają między sobą koledzy uciekinierów i po pewnym czasie oddają je na wartowni. Jest to więc manipulacja zupełnie prosta, trzeba ją tylko systematycznie powtarzać, gdyby bowiem Węgrzy zorientowali się, o co chodzi, mogliby w ogóle zaprzestać wydawania przepustek.
3 marca. Jeden z podchorążych otrzymał list od krewnych z Ameryki. Piszą tam wyraźnie, że we Francji znajduje się nasza duża armia, licząca wiele dywizji. Są polskie szkoły podchorążych, polskie lotnictwo, bazy i w ogóle odradza się  cała. nasza  siła  zbrojna.   Podobno   rząd  francuski  wyraził zgodę, by Polacy z Francji podlegali poborowi do Armii Polskiej we Francji, a nie do francuskiej. Dzięki temu kontyngenty zdążające do naszych szeregów są liczne pomimo trudności, na jakie napotyka przedostawanie się na Zachód ochotników "spod okupacji w Polsce i z obozów internowanych na Węgrzech i w Rumunii.

 Bibliografia

1. Kazimierz Kręcicki - Listy

2. Ryszard Brykowski - 49 Huculski Pułk Strzelców - Zarys historii wojennej pułków polskich w kampanii wrześniowej; Pruszków 1992

3. Adam Majewski - Wojenne opowieści porucznika Szemraja;  Wydawnictwo Lubelskie 1975

4. Pod redakcją Aleksandra Bluma - Działania bojowe 2-ej Dywizji Strzelców Pieszych; Londyn 1990

5. Józef Smoliński - 2 Dywizja Strzelców Pieszych (Francja-Szwajcaria); Warszawa 1992

6. Stanisław Pelc - Nasza droga. Dzieje 2-ej Dywizji Strzelców Pieszych Francja-Szwajcaria 1939-1945; Londyn 1960

6. Frank Kmietowicz - Z panewką pełną; Małopolska Oficyna Wydawnicza 1990

7. Mirosław Matyja - Internowanie polskiej 2.Dywizji Strzelców Pieszych w Szwajcarii w latach 1940-1945; Wydawnictwo Poligraf 2013

8. Mirosław Matyja - Niespełnione nadzieje. Losy polskiej 2. Dywizji Strzelców Pieszych w latach 1940-1945; Wydawnictwo Marszałek 2013

 ***********

Organizacja 4 Dywizji Piechoty

5 grudnia 1944 r. w czasie konferencji w War Office gen. Kopański został poinformowany przez gen. Steele'a (Director of Staff Duties), że War Office przychyla się do zdania gen. Nye'a w sprawie organizacji drugiej polskiej dywizji pancernej z uwagi na brak możliwości dostarczenia sprzętu pancernego w celu zorganizowania polskiej dywizji pancernej. Tak postawione zagadnienie spowodowało, że zmianie musiał ulec przyjęty wcześniej plan formowania jednostek w I fazie rozbudowy wojska na terenie Wielkiej Brytanii.
Nowy plan przewidywał, że w pierwszej kolejności zostałyby utworzone:
- dywizja piechoty o pełnych stanach na bazie Dywizji Grenadierów Pancernych,
- brygada czołgów wsparcia, opierająca się na 16 Brygadzie Pancernej,
- Dowództwo I Korpusu z kompanią sztabową, plutonem bezpieczeństwa,
 -  plutonem ochrony sztabu, plutonem samochodowym, plutonem zaopatrzenia, czołówką naprawczą.
- baon łączności I Korpusu.
W drugiej kolejności powstałyby dalsze jednostki broni oraz służb I Korpusu.
W porozumieniu z War Office ustalono, że nowo organizowana dywizja Piechoty oraz batalion łączności I Korpusu osiągną gotowość bojową w czerwcu 1945 r. Natomiast termin gotowości bojowej brygady czołgów wsparcia był uzależniony od przekazania sprzętu pancernego, którego w danym momencie Brytyjczycy nie mogli dostarczyć.
6 grudnia szef Sztabu Naczelnego Wodza powiadomił gen. Głuchowskiego prosząc go o opracowanie planów formowania:
- dywizji piechoty opierając się na 1 Brygadzie Grenadierów i jednostkach dywizyjnych oraz kadrze 2 Dywizji Strzelców Pieszych (ze Szwajcarii),
- brygady czołgów wsparcia na podstawie 16 Brygady Pancernej,
- Dowództwa I Korpusu z oddziałami objętymi planem w I fazie rozbudowy wojska, opierając się na istniejącym Dowództwie I Korpusu oraz 11 kompanii łączności.
10 grudnia 1944 r. gen. Kopański wyjechał na kontynent. Celem podróży było omówienie z najwyższymi dowódcami alianckimi sprawy dalszej rozbudowy Polskich Sił Zbrojnych oraz ich udział w działaniach bojowych na froncie zachodnim.
14 grudnia szef Sztabu Naczelnego Wodza spotkał się z marsz. Montgomerym, któremu przedstawił polskie postulaty dotyczące zorganizowania w ramach 21 Grupy Armii polskiego korpusu w składzie: 1 Dywizja Pancerna, 4 Dywizja Piechoty, 16 Brygada Pancerna. Brytyjski dowódca nie wyraził na to zgody. Wtedy gen. Kopański postawił „(...) kwestię na płaszczyźnie armii sprzymierzonej, która może, dając jednostki do walki, stawiać pewne warunki. Naszym byłoby - napisał gen. Kopański  utworzenie dowództwa operacyjnego.  Nie zmieniło to jednak w niczym stanowiska marsz. Montgomery'ego.
Również spotkanie z gen. Eisenhowerem 16 grudnia nie przyniosło pożądanego rezultatu.
Można z tego wyciągnąć tylko jeden wniosek. W końcu 1944 r. sojusznikom nie zależało już na zwiększeniu liczby jednostek na froncie. W znacznym stopniu związane to było z sytuacją polityczną rządu na obczyźnie, który stawał się coraz mniej wygodnym partnerem.  
18 grudnia 1944 r. gen. Boruta-Spiechowicz  przedstawił  swoje uwagi  do rozkazu nr 2100 z 6 grudnia w sprawie formowania Dowództwa I Korpusu i  jednostek korpuśnych organizowanych w pierwszej kolejności. Wnioskował tam aby Dowództwo I Korpusu wraz z kompanią sztabową pozostało przy starym etacie zorganizowanym na podstawie rozkazu Naczelnego Wodza z 1943 roku.
Jednocześnie przedstawił wiele postulatów dotyczących rozbudowy jednostek wchodzących w skład Kwatery Głównej I Korpusu. Według wniosków gen. Boruty-Spiechowicza w skład Kwatery Głównej miały wchodzić:
kompania samochodowa zamiast plutonu,
kompania ochrony sztabu zamiast plutonu,
szwadron żandarmerii zamiast plutonu,
kompania zaopatrywania - brak plutonu,
sztab zwalczania artylerii - nie był przewidziany w planie
szefa sztabu, drużyna wywiadu obronnego        - nie była przewidziana w planie szefa sztabu,
pluton opieki nad żołnierzem        - tak jak w etacie brytyjskim,
sąd polowy - tak jak w etacie brytyjskim,
poczta polowa - tak jak w etacie brytyjskim,
kasa polowa - tak jak w etacie brytyjskim,
oddział zbiórki materiałów - tak jak w etacie brytyjskim.
Szef Sztabu Naczelnego Wodza zgodził się z postulatami dowódcy I Korpusu, mając na względzie przyszłą organizację polowego sztabu korpusu.
Oprócz reorganizacji dowództwa rozpoczęto również tworzenie następujących jednostek korpuśnych przewidzianych w II kolejności:
- pułku rozpoznawczego korpusu,
- pułku artylerii pomiarowej,
- kompanii warsztatowej,
- kompanii zaopatrywania.
Do zorganizowania wyżej wymienionych jednostek zostało wyznaczonych j 20 oficerów i 500 szeregowych. Kontyngent ten mógł zostać w niewielkimi stopniu powiększony.
27 grudnia 1944 r. gen. Kopański ustalił termin gotowości bojowej dla nowo formującej się dywizji piechoty na dzień 1 czerwca 1945 r.
Organizacja 4 Dywizji Piechoty pomimo braku formalnego rozkazu postępowała bardzo szybko. Umożliwiło to w końcu 1944 r. rozpoczęcie szkolenia. Początkowo natrafiano na trudności, które spowodowane zostały tym, że żołnierze z armii niemieckiej stanowiący większość rekruta wymagali gruntownego przeszkolenia w obsłudze uzbrojenia i sprzętu brytyjskiego. Równocześnie od podstaw należało szkolić Polaków przybyłych z niemieckich obozów pracy.
Wystąpiły także przejściowe trudności w doborze kadry oficerskiej i podoficerskiej.
2 stycznia 1945 r. o wszystkich tych sprawach opóźniających szkoleni dywizji meldował szefowi Sztabu Naczelnego Wodza płk dypl. Glabisz. Uważał to, że stan gotowości bojowej będzie mogła ona osiągnąć dopiero 15 sierpnia 1945 r.
2 lutego 1945 r. w War Office odbyła się konferencja w sprawie przyśpieszenia organizacji jednostek polskich przewidzianych w I fazie planu rozbudowy wojska. Reprezentujący stronę brytyjską gen. Steele zwrócił się z prośbą do gen. Kopańskiego o przyśpieszenie tempa organizacji 4 Dywizji Piechoty.
Tego samego dnia szef Sztabu Naczelnego Wodza anulował decyzję dowódcy Jednostek Wojska w Wielkiej Brytanii o zmianie przydziału 9 pułku ułanów, motywując koniecznością sformowania w jak najkrótszym czasie dywizji piechoty. Natomiast rozbudowa brygady pancernej była przewidziana dopiero w drugiej kolejności. Gen. Kopański mając jednak na uwadze przyszłość Wojska Polskiego nakazał wydzielić z 9 pułku ułanów wszystkich żołnierzy mających wyszkolenie przydatne dla wojsk pancernych jako zawiązki dla trzeciego pułku pancernego 16 Brygady Pancernej.
Gen. Głuchowski próbował odwoływać się od tej decyzji, motywując to podważaniem autorytetu. Nie wpłynęło to jednak na zmianę stanowiska szefa I Sztabu Naczelnego Wodza.
W lutym 1945 r. p.o. Naczelnego Wodza został mianowany gen. Władysława Anders. W niczym nie zmieniło to sytuacji Wojska Polskiego, które stawało się coraz mniej przydatnym, często zaś niewygodnym sojusznikiem dla aliantów zachodnich.
5 lutego 1945 r. gen. Kopański rozkazem nr 150 ustalił skład oraz kolejności formowania jednostek I Korpusu. Od 5 lutego 1945 r. Dywizja Grenadierów Pancernych (Kadrowa) została przemianowana na 4 Dywizję Piechoty, a 16  Brygada Pancerna po wydzieleniu ze składu dywizji piechoty została przemianowana na 16 Samodzielną Brygadę Pancerną.
W pierwszej kolejności miały zostać sformowane jednostki szczebla korpuśnego dla 1 Dywizji Pancernej, 4 Dywizja Piechoty oraz Dowództwo I Korpusu z jednostkami Kwatery Głównej i 12 batalion łączności. W drugiej zaś kolejności! - 16 Samodzielna Brygada Pancerna, jednostki kadrowe broni i służb I Korpusu.
W wyniku rozkazu nr 150 szefa Sztabu Naczelnego Wodza ustalił się następujący skład I Korpusu:
Dowództwo I Korpusu
- kompania samochodowa,
- 6 szwadron żandarmerii,
- 25 kompania zaopatrywania; Jednostki broni i służb I Korpusu
- 12 batalion łączności,
- pułk szwoleżerów (kadrowy),
- 11 pułk artylerii przeciwpancernej (kadrowy),
- 11 pułk artylerii przeciwlotniczej lekkiej (kadrowy),
- 2 pułk pomiarów artylerii (kadrowy),
- 11 batalion saperów (kadrowy),
- 11 kompania warsztatowa (kadrowa);
Jednostki szczebla korpuśnego dla 1 Dywizji Pancernej
- 24 kompania zaopatrywania,
- podpark materiałowy 1 Dywizji Pancernej;
 4 Dywizja Piechoty
 kwatera główna;
9 pułk ułanów - rozpoznawczy
1Brygada Grenadierów
- kwatera główna,
- 1 batalion grenadierów,
- 2 batalion grenadierów,
- 3 batalion grenadierów;
2 Brygada Strzelców Pieszych
- Dowództwo i Kwatera Główna
 Skład organizacyjny i obsada personalna
• dowódca brygady - płk dypl. Stanisław Bień
• zastępca dowódcy - ppłk dypl. Wacław Kamionko
• szef sztabu - kpt. dypl. Zbigniew Władysław Nirreński
• oficer taktyczny - kpt. dypl. Wojciech Sekuła
• oficer informacyjno-wywiadowczy - kpt. Franciszek Edward Gudz
• oficer łącznikowy - por. Mieczysław Pluta-Czachowski
• kwatermistrz - kpt. dypl. Władysław Frączek
o oficer materiałowy - por. Eugeniusz Staruch
o oficer zaopatrzenia - por. Kazimierz Matusewicz
o oficer techniczny - rtm. Fijaś Tadeusz
• kapelan - ks. Dudek Ryszard
• dowódca kompanii sztabowej - ppor. Oskar Mieczysław Bidermann
• dowódca plutonu ochrony - ppor. Stefan Bijowski
• dowódca czołówki naprawczej - ppor. Edward Rękawek
Pododdziały
- 4 warszawski batalion strzelców pieszych,
- 5 małopolski batalion strzelców pieszych,
6 kresowy batalion strzelców pieszych;

 Formowanie rozpoczęto w Szkocji lutym 1945. Zdolność bojową miał osiągnąć do 1 czerwca 1945. W walkach na froncie nie wziął udziału. Stacjonowali  pierwotnie w Banchory, a następnie w Huntly.
 Jesienią 1944 roku i bez przerwy, zimą 1944/45, a głównie wiosną 1945 r. przeprowadzano ewakuację kadry oficerskiej i podoficerskiej przez „zieloną granicę" z obozów internowania 2 DSP w Szwajcarii do Francji. Pęd do powrotu na teren Francji był bardzo duży. Ogromna większość chciała się pozbyć bezczynności i jeszcze przysłużyć się na terenie Francji, Włoch, czy Wielkiej Brytanii.
 Kadrę oficerską i podoficerską transportowano (po uwolnieniu płd. i środk. Francji) do W. Brytanii, gdzie, zasilała ona kadry organizowanej 4. dyw. piechoty w Szkocji. Tutaj okazało się, że przybywająca kadra jest o wysokiej wartości moralnej i fachowej, mająca za sobą doszkalanie na kursach organizowanych w Szwajcarii. Element ten głównie skupiono w 2 brygadzie piech., której dowódcą  został płk. dypl. Stanisław  Bień — były dowódca  6. p.p.  Brygada ta przejęła  tradycje 2 DSP, szczególnie kultywowali tradycje 6 Kresowego Pułku Strzelców Pieszych Wojska Polskiego we Francji i była bezsprzecznie najlepszą częścią. 4.  Dywizji Piechoty.

Obsada personalna   6.  Kresowego Batalionu Strzelców  Pieszych
• dowódca batalionu - mjr Władysław Czoch
o dowódca kompanii dowodzenia - por. Władysłąw Nędzowski
o dowódca kompanii broni wsparcia - kpt. Stefan Szołowski
o dowódca 1 kompanii – por. Kazimierz Rogowski
dowódca 2 kompanii - por. Kazimierz Kręcicki
o dowódca 3 kompanii - por. Stanisław Koszałka
o dowódca 4 kompanii - por. Klemens Oleszczuk
 8 Brygada Piechoty
- kwatera główna,
- 24 śląski batalion piechoty,
-  25 poznański batalion piechoty,
- 25 pomorski batalion piechoty;
4 batalion ciężkich karabinów maszynowych Artyleria dywizyjna
- 3 pułk artylerii lekkiej motorowej,
- 14 pułk artylerii lekkiej,
- 15 pułk artylerii lekkiej,
- 4 pułk artylerii przeciwpancernej,
- 4 pułk artylerii przeciwlotniczej lekkiej,
- bateria zwalczania moździerzy;
Saperzy
- 7 kompania saperów,
- 8 kompania saperów,
- 9 kompania saperów,
- 4 kompania parkowa saperów;
4 batalion łączności
Oddziały zaopatrywania
- 20 dywizyjna kompania zaopatrywania,
- 7 kompania zaopatrywania,
- 8 kompania zaopatrywania,
- 12 kompania zaopatrywania; Oddziały warsztatowe
- 7 kompania warsztatowa,
- 8 kompania warsztatowa,
- 12 kompania warsztatowa;
Służba zdrowia
- 12 kompania sanitarna,
- 13 kompania sanitarna,
- 14 kompania sanitarna,
- 2 polowa stacja opatrunkowa,
- 3 polowa stacja opatrunkowa,
- 4 dywizyjny park materiałowy,
- 4 szwadron żandarmerii;
16 Samodzielna Brygada Pancerna
- kwatera główna,
- 3 pułk pancerny,
- 14 pułk ułanów jazłowieckich,
- 5 pułk pancerny,
- 16 pułk dragonów,
- 16 szwadron łączności,
- 8 lekka kompania sanitarna,
- 16 kompania zaopatrywania,
- 16 kompania warsztatowa,
- 19 polowy park materiałowy.
Od 15 lutego 1945 r. weszły w życie rozkazy organizujące 4 Dywizja Piechoty. Nowy etat przewidywał stan dywizji na 922 oficerów i 17721 szeregowych, a z pierwszym uzupełnieniem 1028 oficerów i 19668 szeregowych.
W połowie lutego 4 Dywizja miała jedynie szczątkowe stany oraz minimalne wyposażenie w sprzęt. Pomimo tego płk Glabisz zdołał w trzy tygodnie zorganizować większość jednostek przewidzianych w O de B. Największe trudności istniały w organizacji brygad piechoty (w których mało było kadry oficerskiej i podoficerskiej), w służbach warsztatowych, gdzie brakowało specjalistów, oraz w służbie zdrowia - nie wystarczało lekarzy i fachowego personelu.
6 marca 1945 r. stan dywizji wynosił 594 oficerów i 13740 szeregowych a tydzień później 613 oficerów i 14742 szeregowych. Nadal do pełnego etatu brakowało wiec 296 oficerów i 2288 szeregowych. Przez cały czas organizacji prowadzono intensywne szkolenie szeregowych. Równocześnie znaczna część kadry dywizji wzbogacała swoją wiedzę na różnego rodzaju kursach w polskich  i brytyjskich specjalistycznych ośrodkach wyszkolenia.
W związku z tym, że dywizja miała w jak najszybszym okresie osiągnąć gotowość bojową, szef Sztabu Naczelnego Wodza polecił szefom Oddziału I  i  IV częste inspekcjonowanie 4 Dywizji Piechoty. Każda taka podróż dawała możliwość określenia bieżących jej potrzeb, a co się z tym wiązało, opracowania centralnego planu szkolenia i przydziału uzupełnień oraz umożliwiała zmianę systemu ich napływu. Najtrudniej jednak było z pozyskaniem dostatecznej liczby specjalistów. W marcu nadal brakowało 720 kierowców, 800 żołnierzy  grupy technicznej, a także podoficerów w piechocie. Na przykład w 1 Brygadzie Grenadierów brakowało w połowie marca 1945 r. 174 podoficerów, w tym 13 szefów kompanii, 25 zastępców dowódców plutonów, 74 dowódców drużyn. Identyczna sytuacja była w pozostałych brygadach piechoty.
16 marca w War Office odbyła się konferencja, na której gen. Kopański zobowiązał się, że 4 Dywizja Piechoty osiągnie pełen etat do 25 marca, a stan gotowości bojowej w czerwcu.
Wobec tego 20 marca 1945 r. szef Sztabu Naczelnego Wodza polecił dowódcy Jednostek Wojska w Wielkiej Brytanii dopilnować przeniesienia do 4 Dywizji Piechoty szeregowych ze wszystkich podległych jednostek oraz z samodzielnej kompanii grenadierów oddanej do dyspozycji przez ministra obrony narodowej, tak aby dywizja osiągnęła pełną gotowość bojową w czerwcu. W tym celu powinna zostać wzmocniona specjalistami ze służb warsztatowo-naprawczych oraz łączności I Korpusu i Jednostek Wojska w Wielkiej Brytanii.
Rozkaz ten został wykonany i w połowie kwietnia dywizja miała już pełne stany szeregowych. Płk dypl. Glabisz w pierwszym okresie formowania 4 Dywizji Piechoty miał wątpliwości co do jej wartości bojowej z uwagi na duży procent żołnierzy z armii niemieckiej i organizacji Todta. Później zmienił to zdanie widząc, z jakim zapałem nowi rekruci szkolili się na sprzęcie bojowym chcąc wejść jak najszybciej do akcji przeciwko Niemcom.
Nie było im do dane zrealizować, gdyż jeszcze przed osiągnięciem gotowości bojowej przez 4 Dywizję Piechoty nastąpiła kapitulacja III Rzeszy.
Oprócz organizacji 4 Dywizji Piechoty rozkaz nr 150 przewidywał również utworzenie brygady pancernej, która 15 lutego otrzymała nazwę 16 Samodzielnej Brygady Pancernej. W związku z tym, że War Office nie przewidywało sformowania brygady pancernej o pełnych stanach, 16 Samodzielna Brygada Pancerna pozostawała skadrowana, licząc w lutym 1945 r. 70 oficerów i 1317 szeregowych na stan etatowy wynoszący 4417 żołnierzy.
Brygada pancerna miała zostać uzupełniona do pełnych stanów dopiero po osiągnięciu przez 4 Dywizję Piechoty stanu przewidzianego etatem.
W marcu 1945 r. w 16 Samodzielnej Brygadzie Pancernej zorganizowano nowe oddziały, takie jak: 16 kompanię zaopatrywania, 16 kompanię warsztatową, 10 polowy park materiałowy, 16 samochodowy pluton żandarmerii.
3 kwietnia (opierając się na wydzielonych wcześniej oficerach i szeregowych z 9 pułku ułanów) zorganizowano 5 pułk pancerny. Początkowo był on skadrowany i dopiero w kwietniu osiągnął przewidziane stany. Natomiast 5 pułk pancerny nadal nie miał pełnego wyposażenia w sprzęt.16 kwietnia sformowano 16 pułk dragonów.
8 maja 1945 r. 16 Samodzielna Brygada Pancerna nie była jeszcze! w pełni sformowana (brak 8 kompanii sanitarnej), chociaż miała pełny stan żołnierzy.
W dniu zakończenia wojny z jednostek wojsk lądowych w Wielkiej Brytanii 1 Dywizja Pancerna znajdowała się na terenie III Rzeszy, 1 Samodzielna Brygada Spadochronowa wyznaczona została do okupacji Niemiec, natomiast pozostałe dwie wielkie jednostki - 4 Dywizja Piechoty i 16: Samodzielna Brygada Pancerna - nie osiągnęły gotowości bojowej. Poza tymi jednostkami w Wielkiej Brytanii kwaterowały również jednostki broni oraz służb I Korpusu i Jednostek Wojska w Wielkiej Brytanii.
W maju 1945 r. na Wyspach Brytyjskich w formacjach lądowych znalazło się około  70 tys. żołnierzy.

Źródło:
Organizacja polskich wojsk lądowych w Wielkiej Brytanii 1940-1945 / Zbigniew Wawer.
Warszawa : Instytut Historii Polskiej Akademii Nauk : Bellona, 1992
.

 **************

STOWARZYSZENIE POLSKICH KOMBATANTÓW KOŁO NR 43 - LOS ANGELES, CALIFORNIA, USA

Grobowiec Marszałka Rydza-Śmigłego




Wedle relacji Pani Jadwigi Maxymowicz-Raczyńskiej  Rydz-Śmigły 27 listopada 1941 roku zapadł na zdrowiu.  Umarł w nocy z 1 na 2 grudnia 1941 roku. Po dwóch dniach Pani Jadwigi Maxymowicz-Raczyńska zgłosiła na posterunku policji granatowej, że w Jej mieszkaniu zmarł nauczyciel Szkoły Powszechnej z Małopolski a zarazem przyjaciel Matki, Adam Zawisza. Zgon zgłosićła też w parafii Św Michała. Dodała, że w Jej mieszkaniu zwłoki zabalsamowano i 4 grudnia zabrano do kaplicy cmentarnej. Generałowa Raczyńska obawiała się, że trumna wynoszona z mieszkania zwrócić może uwagę sąsiada, agenta Gestapo. Podkreśliła, że zgon nastąpił z przyczyn naturalnych, a pogrzeb Śmigłego odbył się na Starych Powązkach (kwatera 139) 6 grudnia 1941 roku pod nazwiskiem Adam Zawisza.  Od 6 sierpnia 1994 roku staraniem Związku Oficerów Służby Stałej II Rzeczpospolitej oraz między innymi  Stowarzyszenia Polskich Kombatantów koła nr 43 z Los Angeles w Californii w USA, gdzie organizacją i zbiórką pieniędzy na nowy grobowiec  informujący, że jest tu pochowany Edward Rydz-Śmigły zajął się Kazimierz Kręcicki.



 

Pomnik  Marszałka Józefa Piłsudskiego w  Komorowie




Kolejną inicjatywą Kazimierza Kręcickiego skarbnika Stowarzyszenia Polskich Kombatantów koła nr 43 z Los Angeles w Californii w USA była zbiórka pieniędzy na odbudowę pomnika Marszałka Józef Piłsudskiego w  Komorowie k/Ostrowi Mazowieckiej na terenie byłej Szkoły Podchorążych Piechoty (którą ukończył w stopniu podporucznika).  Autorem rzeźby jest Antoni Pług-Mierzewski, Legionista. Po jego obu stronach umiejscowione były płaskorzeźby przedstawiające sceny walk z wojny polsko-bolszewickiej 1920 roku.  Został odsłonięty 7 VIII 1932 r.  We wrześniu 1939, podczas nalotu, częściowemu zniszczeniu uległ 3 metrowy cokół - rzeźba pozostała nienaruszona. Pomnik został zburzony 19 III 1950 r., kiedy władza kazała usunąć "brązowego Marszałka". Niestety Kazimierz Kręcicki nie doczekał  realizacji tego przedsięwzięcia, gdyż zmarł  17 marca 1998 roku. Odsłonięcie repliki  pomnika  nastąpiło  19 września 1999 roku. 







 

 

 

                                                  

 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

1918

  Źródło:      https://www.facebook.com/MojHistorycznyBlogMHB       http://mojhistorycznyblog.pl/ KARTKA Z KALENDARZA 10 listopada 1918 roku...